To nie jest tak, że problem zniknął - wrócił do poziomu sprzed 2015 roku. Według danych ONZ w mijającym roku do Europy przybyło 170 tysięcy imigrantów - ponad 80 procent mniej, niż w szczycie kryzysu. Ale uchodźcami wciąż straszy się i buduje na tym strachu kampanie wyborcze.
Świąteczna atmosfera na bożonarodzeniowym jarmarku w Budapeszcie, gdzie przyjechał pojazd opancerzony, postawiono betonowe bariery oraz wyszły patrole antyterrorystów. - Przecież na ulicach jest spokój, jest radość, nadchodzą święta, a to tylko wzbudza strach - skarży się mieszkanka Budapesztu.
Strach na polityczne zamówienie
Węgierskie władze, szczególnie przed zaplanowanymi na wiosnę wyborami, coraz częściej wzbudzają i wykorzystują strach przez uchodźcami i imigrantami.
- Z powodu nielegalnej imigracji Europa musi zmierzyć się z zagrożeniem terrorystycznym, którego nigdy nie doświadczyła - przekonuje Péter Szijjártó, minister spraw zagranicznych Węgier.
- Stały przekaz nastawiony na kryzys migracyjny, na integrowanie swoich zwolenników wokół tej osi, która przez samych Węgrów nie jest uznawana za największy problem, ma przede wszystkim działać na wyobraźnię podczas kwietniowych wyborów parlamentarnych - tłumaczy politolog Dominik Hejj.
Ta narracja jest wykorzystywana także w Polsce. Pojawiła się w środę, w związku z uruchomieniem przez Komisję Europejską artykułu siódmego, co było odpowiedzią na przyjęcie ustaw o KRS i SN przez parlament.
- Być może te sankcje to efekt nie tylko donoszenia na własny kraj przez polityków Platformy Obywatelskiej, totalnej opozycji, ale też tego, że nie chcemy przyjąć imigrantów muzułmanów, dbając o bezpieczeństwo Polaków - teoretyzuje rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
Fala opada
Kryzys uchodźczy podzielił Europę, ale ta fala została już niemal zatrzymana. Dwa lata temu na nasz kontynent dotarło ponad milion osób. W tym roku, jak dotychczas, 170 tysięcy.
- Napływ osób, które chciałyby złożyć wniosek o nadanie statusu uchodźcy, jest dużo mniejszy niż był w poprzednich dwóch latach i spadł do poziomu sprzed kryzysu - mówi Rafał Kostrzyński z Polskiego Przedstawicielstwa Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców.
Nie skończył się jednak kryzys polityczny wokół uchodźców, a unijnych podziałów nie zlikwiduje deklaracja Grupy Wyszehradzkiej sprzed tygodnia o finansowym wsparciu dla Rzymu, by powstrzymać nielegalną imigrację z Libii.
- Cieszę się, że kraje Grupy Wyszehradzkiej chcą przeznaczyć 35 milionów euro, by zwalczać przyczyny migracji, ale tak robią wszystkie kraje. To nie może zastąpić chęci dzielenia się ciężarem przyjęcia uchodźców w ramach relokacji - uważa Mark Rutte, premier Holandii.
Zmiana zdania
Przyjęcie 7 tysięcy uchodźców zadeklarował rząd Platformy Obywatelskiej. Jeszcze kilka tygodni po wygranych wyborach, premier Beata Szydło mówiła tak: "jest ciągłość władzy w Polsce. Ja podkreślam po raz kolejny, że jesteśmy rządem przewidywalnym i racjonalnym, i oczywiście jest zobowiązanie podjęte przez poprzedni rząd".
Od miesięcy, rządy w Warszawie i w Budapeszcie, odmawiają przyjęcia jakichkolwiek uchodźców. Program relokacji formalnie się zakończył, ale w obozach we Włoszech i w Grecji na przesiedlenie czeka jeszcze kilka tysięcy uchodźców.
Autor: Katarzyna Sławińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN