Prezydent obchodzi rocznicę zaprzysiężenia na urząd i ma prezentem dla wyborców. Dwa lata po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy jest kolejny pomysł prezydenta na to, jak pomóc frankowiczom.
Grupą, która chyba najbardziej czekała na spełnienie wyborczych obietnic Andrzeja Dudy byli tak zwani frankowicze. Lecz to właśnie oni najszybciej przekonali się, że obietnice to nie to samo co realia.
Przez dwa lata padały różne propozycje ze strony pałacu prezydenckiego. Różne także od składanych w kampanii obietnic.
Najnowszy pomysł to modyfikacja tego sprzed roku, który zakładał pomoc dla najsłabszych. - Niestety nie jest to to, co prezydent obiecywał rok temu i dwa lata temu. Rok temu mówił, że banki mają rok na dobrowolne porozumienie się z klientami i przez ten rok banki nie wyszły z żadną propozycją - podkreśla Arkadiusz Szcześniak, Stowarzyszenie "Stop Bankowemu Bezprawiu".
"Wiem, że skala oczekiwań jest tu ogromna i moje działania są krytykowane jako niewystarczające, ale proszę zauważyć, że jestem pierwszym i jedynym politykiem, który w praktyce, a nie tylko słownie, zajął się tą sprawą i traktuje ją poważnie, a nie tylko jako sferę politycznych deklaracji" - podkreśla jednak Andrzej Duda w rozmowie z portalem 300polityka.pl.
Nowe pomysły
Nowy projekt zakłada ułatwienia w korzystaniu z istniejącego funduszu wsparcia kredytobiorców. W korzystaniu z nieoprocentowanej pożyczki na spłatę kredytu mieszkaniowego. Oprócz podniesienia minimum dochodowego, by więcej osób mogło z tej pomocy skorzystać prezydent zaproponował zwiększenie możliwego wsparcia i wydłużenie czasu tego wparcia oraz wydłużenie czasu na spłatę pożyczki z funduszu. Część zobowiązań będzie mogła zostać umorzona.
Jednak frankowiczom chyba nie o to chodziło. - Jest kilka określeń, które tu cisną mi się na usta. Po pierwsze to jest fałszywe. Po drugie to jest zbyt późno, a po trzecie to wszystko powierzchowne. Prezydent obiecywał coś innego w kampanii - mówi Wojciech Saloni, kredytobiorca.
Dodatkowo prezydent chce powołania nowego funduszu - restrukturyzacyjnego - dzięki któremu banki mają chętniej rozmawiać z klientami o przewalutowaniu kredytów, nie tylko frankowych.
- Fundusz restrukturyzacyjny będzie służył na pokrycie części kosztów, które poniesie bank - tłumaczy profesor Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. - Jest to fundusz, na którego składki również maja być wpłacane przez banki. Według wyliczeń ma to być kwota około trzech miliardów dwustu milionów złotych rocznie - dodaje Szymon Gałkowski, adwokat z kancelarii "Kochański, Zięba i Partnerzy".
Szczegóły, kto i na jakich zasadach będzie mógł z tego skorzystać, ma ustalić Komisja Nadzoru Finansowego.
Banki nie komentują
Na razie banki propozycji prezydenta nie mówią nie. Przypominają, że raty kredytów w walutach obcych wprawdzie przez jakiś czas przewyższały raty kredytów w złotych, ale dziś są już praktycznie takie same, choćby dlatego, że frank tanieje.
- Mamy rekordowo niski kurs franka. Mamy dobrą obsługę tych kredytów. Więc pomagajmy tym, którzy naprawdę potrzebują pomocy, czyli najsłabszym rodzinom finansowym, które z różnych przyczyn mają problemy z obsługa kredytu, a nie wszystkim - apeluje Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Projekt prezydenta trafił do Sejmu.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN