Klienci czują się oszukani - wpłacili zaliczki na samochody elektryczne, a rząd obniża o połowę obiecaną dopłatę. Branża samochodowa jest rozczarowana, bo dzięki dopłatom sprzedaż samochodów elektrycznych znacznie wzrosła. W dodatku drożeje prąd, a ładowanie samochodu elektrycznego na stacjach nie będzie bezpłatne zawsze. Lotos już wprowadza opłaty.
Osoby fizyczne miały otrzymać dofinansowanie w wysokości 30 procent ceny zakupu pojazdu elektrycznego, przy czym kwota wsparcia nie mogła być wyższa niż 37 tysięcy 500 złotych. Dofinansowaniem miał być objęty zakup pojazdu elektrycznego, którego cena nie przekracza 125 tysięcy złotych.
Teraz okazuje się jednak, że maksymalna kwota wsparcia ma wynieść 18 750 złotych. Pozostałe warunki pozostają te same.
- Zaledwie dwa miesiące od momentu wejścia w życie rozporządzenia z kwotą 37,5 tysiąca do momentu pojawienia się w przestrzeni publicznej kwoty 19 tysięcy. Wzbudza to u branży rozczarowanie - komentuje Maciej Mazur z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Klienci i importerzy czują się oszukani
Niestabilne prawo to cios nie tylko dla elektromobilności. Przecież jeszcze dwa miesiące temu auta elektryczne były dla rządu priorytetem.
- Nie chodzi o same dopłaty. Chodzi o oszukanie przede wszystkim klientów, którzy już wpłacili zaliczki na auta elektryczne, oszukanie importerów - wymienia Roman Dębecki z portalu Auto Świat.
Importerzy dostosowywali się do nowych warunków. Obniżali ceny swoich aut tak, by można było na nie dostać dopłatę. Przyjmowali zamówienia, sprowadzali samochody, bo kupno "elektryka" zaczęło mieć sens, także ekonomiczny.
- W ciągu kilku tygodni zebraliśmy liczbę zamówień równą mniej więcej rocznej sprzedaży - mówi Dorota Pajączkowska z Nissan. - Około 300 samochodów - precyzuje.
Teraz sprzedawcy mogą mieć problem, co jest dla nich zaskoczeniem - tym bardziej, że od lat Mateusz Morawiecki mówił, jak ważna jest dla Polski elektromobilność.
Droższy prąd
Auta na prąd tracą na uroku nie tylko z powodu ostatniej decyzji rządu. Lotos właśnie wprowadził opłaty za ładowanie aut elektrycznych na jego stacjach. Dotychczas było ono bezpłatne. W ślad za Lotosem pójdą zapewne inne koncerny.
- To wciąż nie jest drogo. To wciąż jest taniej jeszcze niż zatankowanie samochodu olejem napędowym czy też benzyną - uspokaja Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Grupy Lotos.
Prąd drożeje. Jazda autem na prąd też. Według ekspertów korzystanie z samochodu elektrycznego już bywa droższe niż korzystanie z samochodu z napędem hybrydowym lub silnikiem diesla. Gdy jeszcze policzymy, ile kosztuje samochód elektryczny, to rodzi się pytanie, czy to wszystko ma sens.
Samorządy, które inwestują w autobusy elektryczne, też mają powody, by mieć żal do rządu.
- Dziwi mnie to, że rząd, który miał pomagać w tej sytuacji, mówił o tym, że na serio bierze kwestie elektromobilności, teraz okazuje się, że nie chce tego robić. To jest wielkie "sprawdzam" dla rządzących - ocenia prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Ministerstwo Klimatu nie udzieliło nam odpowiedzi na pytania o dopłaty. Premier Mateusz Morawiecki w środę promował kolej.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24