Nowoczesne protony kontra dobrze znane fotony, czyli spór o walkę z rakiem. I pytanie - dlaczego nowatorska terapia onkologiczna wciąż dostępna jest jedynie dla garstki pacjentów? I dlaczego Centrum Cyklotronowe Bronowice świeci pustkami - choć chorych przecież nie brakuje?
- Nie ma się czego bać. Protony nie bolą - żartuje Pan Tomasz Kurpios. Nowotwór zaatakował głowę. Wiązka protonów ma go zniszczyć, ocalając to, co po drodze. Przy fotonach - ryzyko bywa większe. - Przewaga w porównaniu do fotonów jest olbrzymia, dlatego, że przy pomocy wiązki protonowej udaje nam się zaoszczędzić narządy krytyczne - tłumaczy dr Elżbieta Pluta, onkolog z Centrum Onkologii w Krakowie.
Dlatego mama Ksawerego marzyła, by leczyć go protonami, nie fotonami. Siedmiolatek dostał pierwszą dawkę. W przeddzień wyjazdu do Bronowic na kolejną zachowywał się nerwowo, co może być efektem choroby.
Kolejny wyjazd lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie odwołali. Pani Maria jest przekonana, że wystarczyło chłopca uspokoić. Jej zdaniem stracił szansę na nowoczesne leczenie. - Prosili żebym się zgodziła na radioterapię klasyczną. Jeżeli nie, będą musieli mnie pozbawić praw rodzicielskich na okres leczenia syna. Czułam się zastraszona - wyznaje.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Rzeczniczka szpitala twierdzi, że pani Maria źle zrozumiała. - Lekarze przede wszystkim myślą o bezpieczeństwie pacjenta i to, czy wybierają terapię fotonową, czy protonową - to za każdym razem jest decyzja oparta na względach medycznych - odpowiada Natalia Adamska-Golińska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Od czasu uruchomienia protonoterapii, niemal dwa lata temu, leczono w tym szpitalu tylko troje dzieci. Teraz naświetlanych jest dwoje kolejnych. Mało. - To jest po prostu niechęć lekarza do stosowania protonoterapii. Nie wiem czy to ma coś wspólnego z pieniędzmi, może w tę stronę? Ale jeśli jest się kierownikiem zakładu radiologicznego, a Bronowice nie są jednostką szpitala, to co można sądzić? - zastanawia się Remigiusz Śnieguła ze stowarzyszenia "Muszkieterowie Szpiku". - Będzie tych pacjentów więcej naświetlonych, natomiast nie można mówić o żadnej niechęci - odpowiada rzeczniczka szpitala. Centrum Cyklotoronowe Bronowice przy Instytucie Fizyki Jądrowej działa cztery godziny dziennie. Mogłoby szesnaście. - O ile rocznie mamy 70 pacjentów, to nasze możliwości to około 500 pacjentów rocznie - mówi dr inż. Renata Kopeć, dyrektor Centrum Cyklotronowego Bronowice.
Dorosła córka pani Anny do nich nie należy. - Informowałam lekarzy, że możliwa jest terapia protonowa, że jest wykonywana w Krakowie. Wtedy mi powiedziano, że taka radioterapia jest wykonywana tylko u dzieci i tylko dotyczy gałki ocznej - mówi Anna Falkowska.
Lekarze z Bydgoszczy zaproponowali tradycyjną metodę. Gdy córka w końcu pojechała do Krakowa, powiedziano, że choć protony są dla niej najlepszym rozwiązaniem - nie może ich przyjąć. Po naświetleniu fotonami musi odczekać dwa lata. Pani Anna ma żal, ponieważ uważa, że "ludzie powinni być informowani o możliwościach leczenia". - Nie wiem jakimi względami się kierowali, ale na pewno nie niechęcią do tego typu terapii. Jest to terapia uznana - tak decyzję lekarzy komentuje prof. Janusz Kowalewski, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy. W Polsce chyba ciągle tego uznania brakuje.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN