Walka o mieszkanie, walka o syna, walka o życie. Pan Stefan poruszył nawet ministra, ale właśnie ruszyła eksmisja. Kupił mieszkanie, deweloper upadł, a sąd się nie ugiął. Samotny ojciec z niepełnosprawnym synem to żadna okoliczność łagodząca. Wpłacone 200 tysięcy złotych do aktu własności nie wystarczy.
- Jeżeli mnie ktoś wyrzuci z dzieckiem niepełnosprawnym na ulicę, to mnie zniszczy - mówił Stefan Pachulczak.
Na początku lipca, pan Stefan ubłagał wierzycieli. Wtedy wyglądało to na cud. Jak mówił 10 lipca, nie mógł do końca w to uwierzyć. - Walczyłem tylko o swoje. Za coś, za co zapłaciłem.
Ojciec, samotnie wychowujący 25-letniego Mariusza z zespołem Downa, jak dotąd nie wygrał z sądem. Nadzieja jednak była. - Rada wierzycieli uwzględniła wniosek pana Stefana Pachulczaka i wyraziła zgodę większością głosów na przeniesienie własności lokalu. W tym momencie sędzia komisarz tę uchwałę zniweczył - mówił Michał Jaworski, adwokat i pełnomocnik pana Stefana.
"Absolutnie skandaliczna decyzja"
Rada wierzycieli upadłego dewelopera składała się z trzech osób. Na ratowanie ojca z synem nie zgodził się tylko przedstawiciel banku. Sąd stanął po jego stronie. - Sąd rejonowy uchylił tę uchwałę. Taka decyzja była podyktowana tym, że jej wykonanie powodowałoby pokrzywdzenie innych wierzycieli - powiedział Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
- Ta decyzja sędziego jest absolutnie skandaliczna - mówił Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.
Pan Stefan zapłacił za mieszkanie 200 tysięcy złotych. Nie miał pojęcia, że deweloper wziął pożyczkę pod zastaw, między innymi, jego mieszkania.
- Jest mi wstyd za państwo, w którym tak działają organa wymiaru sprawiedliwości oraz sędzia, który nie potrafi zauważyć, że człowiek został w ordynarny sposób oszukany. Sądy są właśnie po to, by w takich sytuacjach stawać po stronie obywatela i chorego dziecka - kontynuował wiceminister Jaki.
Będzie odwołanie od wyroku
Mieszkanie miało być dla syna, kiedy ojca już zabraknie. Deweloper celowo zwlekał z podpisaniem aktu notarialnego. Sąd też się nie spieszył. - Złożyłem wniosek do o przyznanie mi tej umowy ostatecznej. I to sąd przez rok odwlekał moją sprawę, a upadłość (dewelopera - red.) ogłosił w dwa miesiące. Nie ma w Polsce drugiego takiego wyroku - uważa pan Stefan.
- Moim zdaniem to narusza zasady współżycia społecznego. Nawet, kiedy decyzja jest zgodna formalnie z literą prawa, godzi w jakieś poczucie sprawiedliwości - mówił adwokat Tomasz Henclewski.
Pan Stefan będzie się odwoływać. - Chyba, że będzie postanowienie sądu, żeby mnie tu wykończyć. Może teraz tak zmieni się prawo, że sędzia będzie mógł mnie przez balkon wyrzucić - kpił.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN