Czy ambasador Polski w Niemczech Andrzej Przyłębski był tajnym współpracownikiem służb PRL-u o pseudonimie "Wolfgang"? W archiwach IPN jest teczka, podpis, zobowiązanie, a nawet donos na kolegę.
IPN w tej sprawie nie milczy - odpowiada na pytania i pokazuje nawet teczkę tajnego współpracownika "Wolfgang". Pod dobrowolnym zobowiązaniem do współpracy jest imię i nazwisko: Andrzej Przyłębski. Tak się nazywa polski ambasador w Berlinie. Pozostałe dane z teczki także wskazują na niego.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych w oświadczeniu pisze, że ambasador zaprzecza swojej współpracy z SB, a MSZ nie posiada informacji, aby IPN podważył prawdziwość oświadczenia ambasadora. Tyle tylko, że IPN tłumaczy, że nie podważa, bo jeszcze sprawy nie badał. IPN najpierw bada oświadczenia najważniejszych osób w państwie, do których pan ambasador nie należy.
Uprzejmię donoszę...
W teczce TW "Wolfganga" jest nie tylko zobowiązanie do współpracy. Są także historia kontaktów z SB oraz charakterystyka kolegi. "Wolfgang" przyznał, że nie zna go za dobrze, ale dodawał, że jego zdecydowanie antykomunistyczne poglądy wynikają z lektur i studenckich znajomości. Dla polityków PiS-u takie materiały zawsze wystarczały, by kogoś nazwać zdrajcą i domagać się ich odwołania. Ale nie w tej sprawie.
Posłowie PiS przekonują, że oświadczenie MSZ w sprawie Andrzeja Przyłębskiego wszystko wyjaśnia i kończy sprawę. Jednak IPN nie badał oświadczenia lustracyjnego ambasadora. MSZ pisze również, że Andrzej Przyłębski kilkakrotnie przechodził standardową procedurę sprawdzającą, dokonaną przez właściwe w tej kwestii służby. Tymczasem nawet senator z list PiS i historyk Jan Żaryn potwierdza, że procedurę lustracyjną może prowadzić tylko IPN.
Ambasador Andrzej Przyłębski to mąż Julii Przyłębskiej, nowej prezes Trybunału Konstytucyjnego. Na placówce w Niemczech zasłynął staraniami o projekcję filmu "Smoleńsk". Według opozycji - z tych powodów Andrzej Przyłębski nie jest nazywany przez PiS zdrajcą i agentem tak, jak wszyscy inni, których teczki współpracy z SB są w IPN-ie.
Niepełna pamięć
W piątek po południu IPN postanowił przyśpieszyć procedurę lustracyjną ambasadora. Także sam ambasador późnym popołudniem przyznał, że "pod groźbą nie tylko odmowy wydania paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych mogłem podpisać jakieś zobowiązanie". Ambasador zaznaczył, że sprawa miała miejsce 38 lat temu i jego pamięć jest "niepełna".
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN