- Teraz rozumiem, dlaczego mój syn tak bardzo bał się policjantów - powiedział ojciec Igora Stachowiaka po tym, jak wczytał się w jawne już akta śledztwa. Z jednym z oskarżonych policjantów Stachowiak spotkał się w 2013 roku. Policjant miał go pobić, więc Stachowiak złożył na niego zawiadomienie do prokuratury. W 2016 roku z wrocławskiego komisariatu Igor Stachowiak nie wyszedł już żywy.
Stacja benzynowa przy ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu. To tam w 2013 roku Igor Stachowiak po raz pierwszy spotkał się z policjantem, który w 2016 roku miał torturować go w toalecie komisariatu. Dzięki odtajnionym przez sąd dokumentom słowa, które jeden z policjantów powiedział w trakcie tortur - "ja to się też naszarpałem z nim" - stawiają sprawę w nowym świetle.
- Od razu mi się lampka zapaliła, z tamtej poprzedniej sytuacji, z tej stacji, że zupełnie podobnie to wyglądało - mówi kolega Igora Stachowiaka.
Brutalne potraktowanie
Igor Stachowiak pojawił się na stacji razem z dwoma kolegami, był pod wpływem alkoholu, awanturował się i zaczepiał obsługę, która wezwała policję.
- Skuli go w kajdanki, na ziemi już leżał i słyszałem jak mówi "ała, ała, panowie, zostawcie, to boli mnie" i ja, mówię, też zacząłem krzyczeć do nich "k...a, zostawcie go" - relacjonuje kolega Igora Stachowiaka.
Według zeznań, jakie Stachowiak złożył później w prokuraturze, policjanci zamiast na komisariat zawieźli go w okolice ogródków działkowych. Tam miał zostać pobity. Następnego dnia opowiadał o tej sytuacji koledze, z którym był w nocy na stacji.
- Właśnie pokazywał, miał siniaki na brzuchu, na żebrach, na rękach miał bąble, podejrzewam, że pewnie od rażenia tym prądem, mówił jeszcze, że jak wywieźli go na tę kolej, to oddawali mocz na niego - mówi kolega.
To, co miało wydarzyć się później, między innymi na komisariacie, Igor Stachowiak opisał w doniesieniu, jakie złożył do prokuratury.
"Raził mnie prądem, miał latarkę, w której był paralizator. Dotykał mnie nim w ręce, nogi, straszył mnie, że mi to położy na krocze, potem pojechaliśmy na komendę Grabiszynek. Weszliśmy do pokoju, ja byłem dalej skuty, posadzili mnie w kąt. Ci sami policjanci dalej mnie bili, zapytali się dyżurnego, czy w pokoju są kamery" - zeznał Igor Stachowiak.
Ponowne spotkanie
Prokuratura umorzyła sprawę. Policjanta Adama W., którego zachowanie opisywał, Igor spotkał ponownie trzy lata później.
Choć Adam W. nie uczestniczył w jego zatrzymaniu, znalazł się w toalecie komisariatu, gdzie torturowano 25-latka tuż przed jego śmiercią.
- Jeżeli mój syn złożył doniesienie do prokuratury i robił obdukcję, i miał 20 jakichś na ciele śladów, to nie mam żadnych wątpliwości. Żadnych wątpliwości, że mógł to być po prostu odwet - mówi Maciej Stachowiak, ojciec Igora.
Choć Adam W. podpisał się na protokole z zatrzymania Stachowiaka z 2013 roku, to w trakcie śledztwa dążącego do wyjaśnienia okoliczności jego śmierci o zatargu sprzed lat już nie wspominał.
- Na jednym ze swoich pierwszych przesłuchań, jeszcze jako świadek, nie powiedział o tym zdarzeniu, nie powiedział, że Igor Stachowiak, jemu i jego partnerowi zarzucił tortury i rażenie prądem - informuje Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej".
Próbowaliśmy skontaktować się z byłym już policjantem. Adam W. nie chciał odpowiedzieć na żadne pytanie.
Proces czterech policjantów oskarżonych o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności zacznie się na początku czerwca.
Autor: Wojciech Bojanowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24