Opłaty za utylizację odpadów medycznych poszybowały w górę. Podwyżki liczone są w milionach złotych. Ta sytuacja wymaga bardzo pilnego podjęcia działań przez rządzących - podkreślają przedstawiciele szpitali.
Ponad tysiąc ton odpadów wyrzuca rocznie Warszawskie Uniwersyteckie Centrum Kliniczne. A cena wywozu odpadów medycznych "wzrosła dramatycznie" - o prawie 350 procent.
Koszt utylizacji jednego kilograma szpitalnych odpadów wzrósł z kwoty 1,7 złotego do 6 złotych. W skali roku tylko dla tego jednego warszawskiego szpitala to podwyżka z dwóch do siedmiu milionów złotych.
- Jest to pięć milionów rocznie. Jest to kwota absolutnie abstrakcyjnie wysoka - mówi Robert Tomasz Krawczyk, pełniący obowiązki dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM.
Z podwyżką będą musiały zmierzyć się też inne szpitale. Niektóre już podpisały nowe umowy, niektóre mają to dopiero przed sobą.
- Na pewno coś na tym w zamian ucierpi, ponieważ te śmieci muszą być utylizowane w odpowiedni sposób - alarmuje Katarzyna Pokorna-Hryniszyn z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Szpitale sortują swoje odpady, ale trochę inaczej niż robią to Polacy w domach. W czerwonych workach musi się znaleźć wszystko to, co może nas zakazić - na przykład zużyte igły czy zakrwawione bandaże.
Do worków niebieskich trafiają na przykład puste opakowania po lekach.
Natomiast w zamykanej na kłódkę lodówce znajdują się fragmenty ciał i ludzkie organy.
Legalne, czyli kosztowne
- Spalanie odpadów, dodatkowo odpadów niebezpiecznych, jest drogie - tłumaczy zmiany Karol Wójcik ze Związki Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Firm, które chcą to robić, jest mało, bo wymogów do spełnienia, które mają przeciwdziałać nielegalnemu obrotowi odpadami, jest bardzo dużo. Duży jest też popyt na usługi, więc kilka spalarni dyktuje ceny setkom szpitali.
- Jeśli chcemy to robić legalnie, to to musi drogo kosztować - przekonuje Wójcik. - Te ceny, niestety, jeszcze będą rosły, bo rosną koszty przedsiębiorcom - dodaje.
A to oznacza, że będą rosły też koszty szpitali.
- Sen z powiek spędzają kolejne podwyżki, kolejne przetargi, które wykazują wzrosty nie o 100 procent, ale o 200 procent i o więcej - mówi Magdalena Knop ze szczecińskiego szpitala "Zdroje".
- To są też milionowe wydatki dla szpitala, których Fundusz (Narodowy Fundusz Zdrowia - przyp. red.) oczywiście nie zrefunduje - wtóruje Robert Tomasz Krawczyk.
- Sytuacja ta wymaga bardzo pilnego podjęcia jakichkolwiek kroków na poziomie rządu, Ministerstwa Zdrowia, może NFZ - podkreśla Magdalena Knop.
Inaczej szpitale mogą utonąć nie tylko w długach, ale i w śmieciach.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24