Po ponad siedmiu dekadach każde wspomnienie nadal boli tak samo, ale nie chcą zapomnieć, by wciąż dawać świadectwo. By powtarzać - zwłaszcza młodym - "nigdy więcej". Z byłymi więźniami Auschwitz rozmawiała Magda Łucyan.
Wszyscy bohaterowie tego materiału to byli więźniowie obozu Auschwitz-Birkenau.
- Obóz polegał na tym, że pozbawiano nas indywidualności. Ciągle w gromadzie, pędzeni, popychani, bici. Bez żadnych praw - mówi Bogdan Bartnikowski.
- Ogolone głowy, uniformy takie jakieś: ubrania ni kobiety, ni mężczyźni. Nie wiadomo, kto to był. No, przerażenie, gdzie my jesteśmy - wspomina Walentyna Nikodem.
- Naturalnie pełno żołnierzy niemieckich. Psy, wilczury szczekające. Ruch. Strach. Lęk. Krzyk. Oświęcim był jedną wielką makabrą - ocenia Bronisława "Niusia" Horowitz-Karakulska
- Wystarczył palec. Ty, ty, ty - aus. Kto wyglądał gorzej, kto był chudszy, kto był bardziej kościsty, ten odpadał. W trakcie tych selekcji ja byłam dwukrotnie odstawiona do krematorium. Raz mnie uratowało to, że mamusia moja połknęła brylant, który wydaliła i dała auswejerce (Polce, która posiadała zaświadczenie o zatrudnieniu, wydawane przez Niemców, czyli ausweis - przyp. red.) Orłowskiej, i ona (Orłowska - przyp. red.) pociągnęła mnie za rękę i wyciągnęła z tej grupy kobiet odstawionych do krematorium - wspomina Bronisława "Niusia" Horowitz-Karakulska.
- To były potworne rzeczy. Potworne krzyki. I ja pamiętam taki samochód, ten, który wywoził do krematorium. To były Francuzki i te kobiety śpiewały, zapamiętałam wówczas tę melodię: "Allons, enfants de la Patrie". A to potem zniknęło, oddalało się, oddalało się - opowiada Zofia Posmysz.
- Śmierć była na porządku dziennym. Śmierć się widziało nawet przy pracy. Śmierć się widziało na apelach, bo na apelach musieli stanąć żywi, a martwi leżeli pod barakiem. Ale nagle widać było, jak nagle te szeregi się łamią, bo ktoś upadał, aby się więcej nie podnieść - tłumaczy Stanisław Zalewski.
- Kiedy byliśmy kilka razy w ciągu pięciu miesięcy prowadzeni do łaźni, to tak na pewno nie było wiadomo, że to jest łaźnia. Bo najpierw rzeczywiście zimna woda. Przestało lecieć, i teraz co dalej? Czy to będzie woda, czy to nie będzie woda? Woda! Uffff. Ulga. To jeszcze nie teraz, jeszcze wrócimy do baraku - wspomina Bogdan Bartnikowski.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN