Na lipcowej miesięcznicy smoleńskiej nie pojawi się były prezydent Lech Wałęsa. Będą za to Władysław Frasyniuk, Andrzej Celiński, Stefan Niesiołowski i wielu innych. Z ostatniej miesięcznicy policja wyniosła Władysława Frasyniuka, teraz będzie musiała wynieść cały tłum. Opozycjoniści podkreślają, że to nie jest protest przeciwko miesięcznicy, ale przeciwko nowej ustawie o zgromadzeniach.
Podczas czerwcowej miesięcznica było bardzo niespokojnie, a zakończyła się ona usunięciem siłą Władysława Frasyniuka, który mimo tego incydentu, a może właśnie dlatego, ponownie pojawi się przed Pałacem Prezydenckim.
Na lipcowej miesięcznicy miał być też Lech Wałęsa, ale trafił do szpitala. Nie przyjedzie do Warszawy, jednak już zaapelował do uczestników manifestacji. "Proszę, żeby była to manifestacja pokojowa! Żeby sytuacja nie wyślizgnęła się spod kontroli i żeby nie przekształciła się w wojnę domową. Bądźcie ostrożni, by nie przypisano nam, manifestującym pokojowo, złych intencji" - powiedział "Gazecie Wyborczej.
"Walczymy jeszcze raz"
Zamiast Wałęsy u boku Frasyniuka staną, jak sami o sobie mówią, przyjaciele z "Solidarności".
- Nie wolno rezygnować ze swoich praw. Jeśli raz się zrezygnuje, będą kolejne prawa zawłaszczane - mówił Henryk Wujec, działacz opozycji w PRL. - Walczymy o wolną, demokratyczna Polskę jeszcze raz - dodaje Stefan Niesiołowski
Byli opozycjoniści, uczestnicy protestu białych róż, przypominają, że nie protestują przeciwko miesięcznicy, a przeciwko łamaniu praw obywatelskich i ograniczaniu swobód. Protestują przeciwko wszystkiemu, co - ich zdaniem - przypomina PRL.
Z drugiej strony politycy PiS przekonują, że nikt nikomu nie zabrania protestować. Domagają się tylko przestrzegania prawa i tego, by pozwolono biorącym udział w miesięcznicy na spokojny marsz.
- Niech manifestują, prawo daje im taką możliwość. W odpowiedniej odległości od tego zgromadzenia, tak, żeby zgromadzenia nie zakłóciły się nawzajem, aby inni mogli też ze swoich praw skorzystać - podkreśla Jacek Sasin z Prawa i Sprawiedliwości.
Nowe prawo
Opozycja twierdzi jednak, że to partia Jarosława Kaczyńskiego zmieniła prawo o zgromadzeniach, zaczęła wykorzystywać policję dla celów partyjnych, a ostatnio jednostronnie uznała miesięcznice za akt religijny.
- Miesięcznice nie są jakimkolwiek aktem religijnym. Jest to typowy akt polityczny. Jest to akt politycznej agresji - twierdzi Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Zgodnie z nowym prawem protesty mogą się odbywać sto metrów od wydarzenia cyklicznego.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN