Bogdan Wątor, polityk ze Słupska, publicznie nie tylko głosił, że koronawirusa się nie boi, ale że zna na niego skuteczne leki. W czwartek polityk trafił do szpitala na oddział covidowy z dusznościami i zmianami w płucach. Zachorował na COVID-19. Na oddziałach covidowych leżą niemal wyłącznie osoby niezaszczepione. Na COVID-19 często chorują, a nierzadko nawet umierają, koronasceptycy i przeciwnicy obowiązku noszenia maseczek. Przykłady można mnożyć.
Na Pomorzu Bogdan Wątor znany jest głównie z tego, jak ostatnio negował pandemię. Nie wierzył, że koronawirus może być zabójczy. Krytykował również nakaz noszenia maseczek. Jeszcze w czerwcu polityk ogłosił w mediach społecznościowych, że nie zaszczepi się przeciwko COVID-19.
"Mówią, że skoro się nie szczepię, to boję się "szczepionki". Nie! Tak jak nie boję się wirusa, tak samo nie boję się preparatu, który ma przed nim ratować. Po prostu nie wstrzykuję sobie każdego gówna, które się reklamuje, a na wirusa znam skuteczne leki" - napisał na Twitterze Wątor (pisownia poprawiona - przyp. red.).
Polityk jednak zachorował i trafił do szpitala, co również opisał na Twitterze.
"Od 16:00 czekam w izolatce w szpitalu w Słupsku na przyjęcie na jakikolwiek oddział covidowy. Bez jakiegokolwiek leczenia! Badanie TK (tomografii komputerowej - przyp. red.) wykazało 50 procent zmiany w płucach... Duszę się. Czy to normalne?" - napisał polityk (pisownia poprawiona - przyp. red.).
Wątor niecierpliwił się po zaledwie 8 minutach czekania na pomoc. Obecnie twierdzi, że czuje się lepiej, ale odmówił komentarza.
- To jest doskonały dowód na to, że pandemia nie wybiera, że wszyscy musimy się absolutnie szczepić - skomentował Zbigniew Konwiński, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Koronasceptycy wśród polityków
Pandemia jest, a na COVID-19 każdego dnia umierają ludzie i muszą o tym pamiętać przede wszystkim tzw. koronasceptycy. Jak mówią lekarze, szpitale są ich pełne.
- Praktycznie 99 procent tych pacjentów to są osoby niezaszczepione - informuje prof. Maria Gańczak, epidemiolog.
Gdy już trafią do szpitala, najczęściej szybko zmieniają zdanie.
- Ci, którzy są w stanie mówić, zasadniczo żałują. Myśleli, że ich to nie dotyczy - powiedział dr Konstanty Szułdrzyński z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.
Takim koronasceptykiem był choćby były premier Słowacji. Robert Fico był przeciwnikiem szczepień i noszenia maseczek, dopóki nie zakaził się wirusem na wakacjach na Krecie. Po tym, gdy lekarze uratowali mu życie, miał mówić znajomym, że "to straszna choroba, a przecież nie chorował tak ciężko".
Znany ukraiński bloger też negował pandemię. Jego internetowe wpisy podważające zagrożenie obserwowało ponad 800 tysięcy osób. W końcu sam trafił do szpitala.
"Nie wierzyłem, że COVID-19 istnieje. Aż sam zachorowałem. To nie jest błaha choroba" - napisał Dmitriy Stuzhuk na Instagramie.
To był ostatni wpis blogera. Niedługo później zmarł.
- Ta mentalność jest trochę podobna do mentalności dziecka, które mówi: nie, bo nie - ocenił dr Leszek Mellibruda, psycholog.
Poseł Konfederacji Artur Dziambor był jednym z tych, którzy głośno mówili, że maseczki nie założą. Później polityk ciężko zachorował i trafił do szpitala.
- Nie polecam. Jest to choroba załatwiająca właściwie wszystkie chęci do tego, by się ruszać - powiedział w niedzielę w rozmowie z TVN24 poseł Konfederacji.
Poseł Dziambor pozostaje jednak przeciwnikiem obowiązku noszenia maseczek.
Poseł PiS Jerzy Polaczek nigdy nie był koronasceptykiem. Jest przykładem polityka, który COVID-19 przeszedł bardzo ciężko. Widział śmierć i sam walczył o życie, jak mówi. Teraz apeluje, by się szczepić.
- Każdy z nas jest odpowiedzialny nie tylko za siebie i bliskich, ale też za wspólnotę lokalną - podkreślł poseł Polaczek.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Autor: Michał Tracz / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24