Nie żył i nie pracował dla pieniędzy, chciał i lubił pomagać innym, słabszym, bezdomnym. Zginął postrzelony przez terrorystę. Zanim Bartosz Niedzielski zmarł w szpitalu, odwiedziły go setki przyjaciół i znajomych. Nie tylko ze Strasburga, gdzie mieszkał.
Matka i ciotka Bartosza Orenta-Niedzielskiego nie chciały pokazywać twarzy podczas nagrywania tego materiału. Zgodziły się jednak na krótką rozmowę, by opowiedzieć, jakim Bartosz był człowiekiem.
- On był tak uważny na każdego człowieka, że jak on z kimś rozmawia, a widzi, że coś tam się dzieje, to już dotyka i głaszcze, i uspokaja, już słyszy, że ktoś tam inny coś mówi. On miał wszystkie "antenki". Jego wszystkie zmysły były rozbudzone - wspomina Dorota Orent, mama Bartosza. - Ja myślę, że anioły przychodzą, żeby zrobić coś dobrego na Ziemi - dodaje.
- Miał tak otwarte serce, że nie raz przez to otwarte serce, przez tę pomoc, branie bezdomnych do domu, był okradziony, miał duże straty. Ale nigdy do nikogo nie miał żalu - opowiada Agata Orent, ciotka Bartosza.
Setki ludzi w szpitalu
Bartosz Niedzielski został ciężko raniony przed piekarnią w centrum Strasburga, kiedy 29-letni Francuz pochodzenia marokańskiego zaczął strzelać.
- Razem ze swoim przyjacielem zostali trafieni całkowicie przypadkowo. To mogło być dwóch zupełnie innych przechodniów stojących trzy metry dalej - mówi Dominique Jung, redaktor naczelny gazety "DNA".
W szpitalu odwiedziły Bartosza Niedzielskiego setki ludzi, jak wspominają jego bliscy. W niedzielę 36-latek zmarł.
- On dał przesłanie dla ludzi, że można być cudownym człowiekiem. Bez pieniędzy i bez kariery - twierdzi Dorota Orent.
Był wszędzie
Ci, którzy Bartka znali od dawna, wspominają, że to dzięki jego staraniom w Strasburgu uruchomiono nocny autobus, a opisując go, często się uśmiechają, choć wypłakali już po nim sporo łez.
- To są takie łzy smutku, ale też łzy takiego, nie wiem... Ja jestem zaszczycona po prostu, że mogłam go znać - wyznaje Magdalena Galas, przyjaciółka Bartosza. - Miał taką łatwość zachęcania ludzi do wielu rzeczy, do dzielenia się. Emanowała z niego pasja i energia, i taka dobroć, i to chyba przyciągało wszystkich - wspomina inna przyjaciółka Bartosza, Ewelina.
Bartosz Niedzielski oprowadzał turystów po mieście, działał na rzecz mniejszości etnicznych, kulturowych i seksualnych, angażował się w obronę praw Palestyńczyków i organizację festiwalu komiksowego.
- W stowarzyszeniach i organizacjach pozarządowych znali go wszyscy. On tak dużo robił, dla kultury i dla innych. On po prostu był wszędzie - mówi Lionel Wurms, znajomy Bartosza.
O terroryzmie Bartosz Niedzielski mówił, żeby go zwalczać miłością, a nie bronią, bo terroryści to pogubieni ludzie.
- No właśnie ktoś napisał tak pięknie, że dobro spotkało się ze złem oczy w oczy, i taka jest prawda - uważa Agata Orent.
Autor: Maciej Woroch / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN