Kampania wyborcza w terenie to pole, na którym polec mogą najbardziej doświadczeni politycy. Bartosz Arłukowicz pojechał do Węgrowa i jego jedno spotkanie z wyborcą urosło do wagi skandalu. Okazało się jednak, że afera jest wyłącznie medialna. Nie przeszkodziło to Beacie Szydło w tym, żeby zaatakować polityka PO i samej udać się do Węgrowa.
- Panie Arłukowicz, zabieraj pan koleżeństwo i wracajcie szybko przeprosić tego pana do Węgrowa - krzyczała na konwencji wyborczej PiS w Katowicach europosłanka Beata Szydło.
Była premier Beata Szydło jest oburzona wizytą byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza w kilkunastotysięcznym Węgrowie w województwie mazowieckim. Chodzi o spotkanie polityka PO z mieszkańcem Węgrowa, które zostało nagrane.
Sprawa pana Andrzeja
Chodzi o poprzednią wizytę Arłukowicza w Węgrowie. - Mówią, że jest pan najsłynniejszym wsparciem PiS-u w Węgrowie - tymi słowy zagadał wówczas Bartosz Arłukowicz do mężczyzny w średnim wieku, który wychodził z kiosku. - Niech mnie pan nie denerwuje - odpowiedział mężczyzna i odszedł. Bartosz Arłukowicz i towarzyszące mu osoby, w tym Barbara Nowacka, roześmiały się serdecznie.
- Pojechali do Węgrowa po to, żeby spotkać się z Polakami, i co? Widzieliśmy wszyscy. Ta pogarda, ten rechot, który unosił się po tej ulicy - tak tę sytuację opisała Beata Szydło na konwencji w Katowicach.
Arłukowicz wyjaśnia
- Zwykły człowiek, który wyszedł na ulicę, rozmawiał ze mną, odbyliśmy przyjemną rozmowę. Zostało to wszystko zmanipulowane, odwrócone i pokazane z zupełnie innej strony - broni się dziś Bartosz Arłukowicz, który w maju został wybrany na posła do Parlamentu Europejskiego.
Jest coś więcej niż słowo przeciwko słowu. Jest film dokumentujący finał tej sprawy. - Nie było nawet na co się obrażać z jakiegoś powodu - mówi mężczyzna z kiosku, pan Andrzej, stojąc obok Bartosza Arłukowicza. - Pani premier. Wy tego nigdy nie zrozumiecie, to jest poza wami. My po prostu lubimy ludzi. My się do nich uśmiechamy, a nie wyśmiewamy - dodaje polityk PO.
Na tym samym nagraniu pan Andrzej spaceruje później z Bartoszem Arłukowiczem i towarzyszącymi politykowi osobami.
Pan Andrzej skarżył się Bartoszowi Arłukowiczowi, a nie na Bartosza Arłukowicza. Skarżył się, że po ich wcześniejszej rozmowie musiał się tłumaczyć obcym osobom i dziennikarzom, że nie czuł się obrażony.
- Dorobienie do tego tej teorii całej, którą przedstawiła telewizja publiczna i zaprzyjaźnione z rządem media, pokazuje, jak można w ciągu doby kompletnie zhejtować Bogu ducha winnego człowieka - komentuje dziś Bartosz Arłukowicz.
Wróg w PiS, rywal w PO
Chociaż rozmówca polityka PO nie poczuł się obrażony, to Bartosz Arłukowicz stał się konkurentem PiS numer jeden. Beata Szydło pojechała nawet po nim do Węgrowa, gdzie wygłosiła przemówienie. Posłanka PiS Bernadetta Krynicka na Twitterze nazwała Arłukowicza chłystkiem, próbując podważyć jego wiarygodność.
Platforma Obywatelska tłumaczy atak PiS na Arłukowicza jego świetnym wynikiem w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Co prawda, Beata Szydło miała pół miliona głosów, ale jego prawie dwieście czterdzieści tysięcy też robi wrażenie.
Jednak wynik wyborczy Bartosza Arłukowicza nie pomógł mu w tym, by zostać szefem kampanii wyborczej PO. "Gazeta Wyborcza" pisała, że on chciał, ale nie chciał tego Grzegorz Schetyna, w obawie, że Bartosz Arłukowicz za bardzo się wzmocni.
- Z Grzegorzem Schetyną rozmawiałem i uznaliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na to, że w szczycie kampanii, we wrześniu, w październiku, szef sztabu będzie w Brukseli - tłumaczył w TOK FM poseł PO Tomasz Siemoniak.
- Kampania to jest gra zespołowa. Inaczej ona się po prostu nie może udać - komentuje to dziś Bartosz Arłukowicz. Nie chce wprost komentować relacji z Grzegorzem Schetyną. Nie jest szefem kampanii wyborczej, ale jest w sztabie wyborczym PO. W środę on i Beata Szydło byli w Brukseli.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN