Co PiS wiedziało o Marianie Banasiu, zanim został wybrany na szefa NIK? Jak sprawdzały go służby? Dlaczego opozycja, gdy przed głosowaniem domagała się informacji, była uciszana? Mnożą się pytania dotyczące szefa NIK. Zdaniem opozycji sprawa Banasia dotyczy już nie tylko jego samego. Oto kalendarium działań instytucji państwowych na podstawie dostępnych informacji.
Opozycja złożyła wniosek o upublicznienie pełnego kalendarium sprawy Mariana Banasia. Ten wniosek trudno będzie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu po prostu zlekceważyć.
Politycy opozycji chcą wiedzieć, kto, kiedy i ile wiedział o majątku Mariana Banasia, zanim wybuchła afera, a on pełnił różne funkcje w państwie. Chcą wiedzieć, czy ktoś miał szansę zareagować w sprawie Mariana Banasia, a tego nie zrobił.
- Naszym zdaniem Centralne Biuro Antykorupcyjne wykonało swoją pracę w dosyć szybkim, jak na standardy tego typu postępowań, tempie - informuje Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych.
Kalendarium
Nie trzeba odtajniać żadnych dokumentów ani sięgać po tajemną wiedzę służb specjalnych, by już dziś opisać podstawowe fakty w tej sprawie.
Według informacji "Faktów" już w listopadzie 2018 roku w Ministerstwie Finansów zaczęły krążyć informacje o problemach z majątkiem Mariana Banasia.
7 grudnia 2018 roku była sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów i posłanka PO Izabela Leszczyna zapytała w piśmie koordynatora służb specjalnych o "nieścisłości w oświadczeniach majątkowych szefa KAS" i czy CBA z tym cokolwiek robi. - Człowiek... no, o podejrzanej uczciwości - tak mówiła wówczas o Marianie Banasiu Leszczyna.
Po miesiącu, 10 stycznia 2019 roku, posłanka PO dostała lakoniczną odpowiedź Mariusza Kamińskiego, że "CBA prowadzi analizę przedkontrolną". Czyli już wtedy oficjalnie było wiadomo, że coś może być nie tak, skoro agenci zaczęli prześwietlać Mariana Banasia.
16 kwietnia CBA wszczęło kontrolę oświadczeń majątkowych.
Kropiwnicki ostrzegał z mównicy
30 sierpnia 2019 roku odbyła się debata w przedmiocie wyboru prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek odebrała głos posłowi PO Robertowi Kropiwnickiemu, gdy zapytał o wątpliwości w oświadczeniach majątkowych kandydata na szefa NIK.
- Te wszystkie rzeczy powinny być naprawdę bardzo, bardzo głęboko wyjaśnione, żeby nie było żadnych wątpliwości, na kogo i w jakich okolicznościach będziemy głosować - ostrzegał wówczas Robert Kropiwnicki.
Marian Banaś siedział w czasie debaty w ławach rządowych. Głosu nie zabrał żaden minister, lecz poseł PiS i ówczesny przewodniczący sejmowej Komisji do Spraw Kontroli Państwowej Wojciech Szarama.
- Komisja (do spraw kontroli państwowej - przyp. red.) założyła, podejmując taką, a nie inną opinię (że Marian Banaś może być wybrany na szefa NIK - przyp. red.), że wszystkie czynności, które powinny przeprowadzić służby specjalne związane ze sprawdzaniem oświadczeń majątkowych kandydatów, zostały wykonane - oświadczył Szarama.
PiS ignorowało sygnały
Do 16 kwietnia CBA przeprowadzało analizę przedkontrolną oświadczeń majątkowych Mariana Banasia, a po 16 kwietnia - kontrolę. Już po wszczęciu regularnej kontroli Marian Banaś został awansowany z szefa Krajowej Izby Skarbowej na ministra finansów, a potem został wybrany na prezesa NIK.
Gdy Marian Banaś 30 sierpnia został wybrany na prezesa NIK, to oklaskiwali go najważniejsi ludzie w służbach specjalnych: koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik.
- Wszyscy posłowie PiS powinni byli wiedzieć, że Marian Banaś nie może zostać szefem NIK. Co więcej, poseł Kropiwnicki z mównicy przypomniał im o tym - komentuje dzisiaj Izabela Leszczyna.
Afera wybuchła dopiero po emisji materiału Bertolda Kittela w "Superwizjerze" TVN, który obnażył i upublicznił wszystko to, co najważniejsi politycy w państwie powinni byli wiedzieć dzięki działaniom polskiego państwa.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24