Adwokaci Lecha Wałęsy przedstawiają opinię grafologa, która ma podważyć wcześniejszą ekspertyzę dla IPN w sprawie prawdziwości dokumentów znalezionych u generała Kiszczaka.
- Opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych zawiera nieuprawnione wnioski kategoryczne - powiedział Jan Widacki, pełnomocnik Lecha Wałęsy o zaprezentowanej w styczniu przez IPN ekspertyzie, która wskazywała, że Lech Wałęsa był zarejestrowany jak płatny tajny współpracownik "Bolek". - W swoim czasie bezpieka ze mną przegrała, a teraz kolesie chcą dać zwycięstwo bezpiece - mówił o sprawie Wałęsa.
Dokumenty z tak zwanej "szafy Kiszczaka" badają teraz prokuratorzy z Pionu Śledczego IPN w Białymstoku. Prawnicy Wałęsy wysłali im swoją ekspertyzę.
Adwokaci Wałęsy próbują podważyć ekspertyzę Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna, która stwierdza prawdziwość dokumentów TW "Bolka". Twierdzą, że porównywanie próbki pisma z różnych lat to błąd, ponieważ charakter pisma Wałęsy zmieniał się i wyrabiał, a próbek było zbyt mało.
Komentarze i ich brak
Do materiałów odnieśli się w piątek Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski oraz Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. - To jest tylko i wyłącznie stanowisko, a nie żadna opinia - mówił Święczkowski. - Często strony postępowania zainteresowane rozstrzygnięciem podsyłają dokumenty, których jakość, delikatnie mówiąc, niekoniecznie odpowiadają wymogom metodologicznym - dodał Ziobro.
Sprawy za to nie chcą komentować ani prokuratorzy IPN z Białegostoku, ani szef IPN Jarosław Szarek.
Sam Lech Wałęsa czasem przyznaje, że dokumenty podpisywał, a czasem temu zaprzecza. W jego sprawie ważniejsza od grafologii jest chyba polityka, bo niezależnie od wszystkiego, dla jednych jest i pozostanie bohaterem. A inni - jak na przykład wicepremier Piotr Gliński - mówią o sprawie Wałęsy "niezręczny upadek".
ABW donosi prokuraturze, że Wałęsa publikuje w internecie tajne dokumenty. Chodzi o archiwalną notatkę mówiącą o tym, że w celu inwigilacji Wałęsy SB kupiło specjalnie nieruchomość. Sprawa jest tajna. Wiadomo tylko, że ten czyn Wałęsie grozi do pięciu lat więzienia.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN