Przeciwnicy aborcji modlili się przed sądem, obrońcy praw człowieka z Polski i zagranicy - wspierali Justynę Wydrzyńską. Grożą jej trzy lata więzienia za udostępnienie tabletek poronnych kobiecie, która prosiła o pomoc. - Zrobiłabym to jeszcze raz - mówiła przed rozprawą oskarżona.
Kilkanaście radiowozów do małej grupki protestujących i funkcjonariusze ochraniający antyaborcyjną ciężarówkę - tak w Warszawie wyglądał proces działaczki Aborcyjnego Dream Teamu, która udostępniła tabletki poronne kobiecie w ciąży. Byli i rodzimi przeciwnicy aborcji, i wsparcie z Europy. - Jestem z małego miasta z Irlandii, ale kobiety są wszędzie takie same. Zachodzą w ciążę i czasami chcą być w ciąży, a czasami nie. Żadna kobieta nie powinna być zmuszana do rodzenia i żadnej kobiecie nie powinno grozić więzienie za pomaganie drugiej kobiecie - mówi Bernie, aktywistka z Irlandii.
Trzy lata temu do Justyny Wydrzyńskiej zwróciła się kobieta z prośbą o pomoc w aborcji. Miała już jedno dziecko, była w drugiej ciąży, a partner uniemożliwił jej wyjazd na aborcję za granicę. - Na podstawie historii, którą ja usłyszałam, odnośnie przemocowości jej relacji, zdecydowałam się o wysłaniu swoich własnych tabletek (poronnych - przy. red.) - opowiada aktywistka Justyna Wydrzyńska. Jak dodaje, kobieta nie użyła tabletek, ponieważ zabrała je policja wezwana przez partnera.
Teraz Wydrzyńskiej grozi do trzech lat więzienia. Jej sprawa już przykuła międzynarodową uwagę. - Wielu francuskich czytelników jest w szoku, bo we Francji mamy prawo do aborcji, zostało ono ostatnio nawet rozszerzone o więcej tygodni ciąży. A tu w Polsce kobiety mogą umrzeć, bo aborcji im się odmawia - mówi Hélène Bienvenu, korespondentka "Le Monde" w Polsce.
"Mężczyźni muszą się zmienić"
Przed sądem zeznawał partner kobiety, który wezwał do niej policję. Zeznania utajniono, ale sędzia znalazła w nich powód, by zapytać sądy karne, rodzinne i pomoc społeczną, czy w domu była przemoc. Według aktywistek ta sprawa jest ważna, bo pokazuje kolejne, ponure oblicze zakazu aborcji w Polsce - niechciana ciąża tam, gdzie w domach jest przemoc, sprawia, że los kobiety leży w rękach jej oprawcy.
- My bardzo często, pomagając w aborcjach, słyszymy od kobiet "mój mąż, mój partner absolutnie nie może się dowiedzieć o tym, że jestem z wami w kontakcie", "mój mąż, mój partner nie może się dowiedzieć, że ja jestem w ciąży" - mów Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. - Mężczyźni muszą się w Polsce zmienić i zacząć szanować nasze decyzje - dodaje.
To była czwarta, ale nie ostatnia rozprawa, na której aktywistka Justyna Wydrzyńska musiała tłumaczyć się z pomocy w aborcji.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN