Ma 11 lat i to będą pierwsze takie święta w jego życiu. Choć nadal w szpitalu, to już bez strachu, że następnego ranka nie dożyje. Od dwóch dni Kryspin ma nowe serce. Czekał na nie blisko dwa lata. 6-letnia Julka z sali obok też czeka. Dla niej i dla jej rodziców przeszczep byłby najpiękniejszym prezentem na Gwiazdkę.
11-letni Kryspin na przeszczep serca czekał 700 dni. To dokładnie 23 miesiące strachu, nadziei i cierpienia. To blisko 2 lata spędzone bez przerwy na szpitalnym oddziale.
- Czasami, jak przemieszczaliśmy się z oddziału do pokoju, to nie wiedziałam, gdzie jestem, czułam się momentami jak bezdomna, nie wiem, gdzie jestem, co tu robię, nie wiem, co tu jeszcze robię - relacjonuje Małgorzata Bąk, matka Kryspina.
Nie wszystkim się udaje
To dramatycznie długie oczekiwanie miało, niestety, swoje konsekwencje. Jednym z powikłań u Kryspina był udar. Po nim Kryspin nie mógł już się bawić jak wcześniej. Po udarze przez wiele miesięcy chłopiec nie był w stanie nawet usiąść na łóżku. Sukcesem był każdy ruch ręką. Przejście z nim korytarza mama Kryspina wspomina ze łzami w oczach. Podobnie jak moment, gdy lekarze potwierdzili, że w ciele jej syna bije już nowe serce.
- Kryspinowi się udało, ale pożegnaliśmy tu dzieci, które czekały na serce, a które odeszły - mówi pani Małgorzata.
Dla 11-latka walka o życie jeszcze się nie kończy. Chłopiec nadal przebywa na sali intensywnej opieki medycznej. To tu, wraz z rodzicami, spędzi także święta Bożego Narodzenia. Życzenia, które usłyszy, będą powtarzane we wszystkich salach.
Dziewczynka chce wrócić do domu
- Jesteśmy wszyscy na oddziale szczęśliwi, że temu chłopcu po 700 dniach udało się dostać serce, ale błagam Boga, żebyśmy my tyle nie czekali. Żeby to nie było też 700 dni albo więcej, bo nie wiem, czy my sobie damy radę - mówi Marcin Matusiak, ojciec 6-letniej Julii, która też czeka na serce.
Sił i wsparcia rodzicom 6-letniej Julii na pewno nie zabraknie. - Chcę bardzo, ale to bardzo wrócić do domu - mówi Julia. Po blisko roku, spędzonym w szpitalu, coraz trudniej jest znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania.
- Julia pyta, kiedy wrócimy, tatusiu, kiedy skończy się to wszystko, kiedy wyzdrowieje. Pytania, na które ja, niestety, odpowiedzi nie znam - mówi pan Marcin.
Święta muszą być
Rodzicom Julii, podobnie jak rodzicom Kryspina, pozostaje więc jedynie czekanie. To dlatego w szpitalnej sali, która jest dziś domem, trwają właśnie przygotowania do Wigilii. Oprócz ulubionej ogórkowej, nie może tu oczywiście zabraknąć także towarzystwa ukochanych pluszowych kotów. - Jest ich tu trochę za dużo - przyznaje Julia.
Mimo, że zajmują już naprawdę sporo miejsca, Julia jest przekonana, że tego na prezenty też nie zabraknie. - Trochę pod łóżko, trochę pod grzejnik, trochę pod choinkę i się wszystko zmieści - zapewnia.
Wigilia Bożego Narodzenia będzie dla Julii i jej rodziców 302. dniem spędzonym w szpitalu.
Autor: Robert Jałocha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN