Historia pewnego dziecka i lekcja historii. Nieznany film z około 1941 roku w kilkanaście sekund pokazuje bardzo osobisty i tragiczny wymiar wojny. - Większość ofiar II wojny światowej to nie byli żołnierze, tylko ludność cywilna - przypominają historycy. I dodają, że każdy totalitaryzm na początku był marginesem.
To wojenne ujęcie jest w Polsce zupełnie nieznane. Przedstawia zatrzymanie grupy mieszkańców wsi przez niemieckich żołnierzy. Na nagraniu widać jak mały chłopczyk biegnie za kobietą, najprawdopodobniej matką, która jest prowadzona przez żołnierzy.
Te ujęcia kręcone z ukrycia w kilkanaście sekund pokazują bardzo osobisty i tragiczny wymiar wojny.
- Większość ofiar II wojny światowej to nie byli żołnierze, tylko ludność cywilna. Rozgrywały się na pewno tysiące podobnych scen - komentuje prof. Andrzej Paczkowski, historyk IPN. Scen takich jak zabieranie matek dzieciom, rozbijanie rodzin, wywózki, obozy koncentracyjne i w końcu masowe mordy.
- Większość zbrodni nie była dokumentowana. To, czym dysponujemy, należy przez setki czy tysiące pomnożyć, żeby zdać sobie sprawę z tego, czym była II wojna światowa - dodaje Paweł Ukielski, historyk Muzeum Powstania Warszawskiego.
Od marginesu się zaczyna
Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Reakcja wszystkich opcji politycznych na obchodzenie przez polskich neonazistów urodzin Adolfa Hitlera w lesie jest jednakowa. "To niedopuszczalne" - mówią politycy. Ale jednocześnie są tacy, którzy podkreślają, że "to zjawisko marginalne".
To jest pułapka - zgodnie twierdzą historycy. - To nie jest tak, że możemy bezpiecznie spać - uważa Rafał Wnuk, historyk z KUL. - To bardzo łatwo może przekroczyć niebezpieczne granice - dodaje Łukasz Kamiński historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, były szef IPN.
Bo każdy totalitaryzm zaczynał się tak samo. - Narodowosocjalistyczna partia w Niemczech też na początku była marginalna... Bolszewicy na samym początku nie mieli wielkich wpływów... - wymienia Rafał Wnuk.
- Z tego rodzaju zachowań, które wydają się izolowane, może się jednak narodzić coś, co tę izolację przełamie. I wtedy będzie to niebezpieczne dla całego społeczeństwa, narodu - ocenia prof. Andrzej Paczkowski, historyk IPN. - Może się skończyć tym, że społeczeństwo i państwo, jakie znamy, przestanie istnieć - dodaje Wnuk.
Przestroga historii
Dlatego, jak mówią historycy, zawsze musimy pamiętać, że totalitaryzm i wojna to nie liczby, to twarze i historie milionów ludzi. Historie takie jak ta Leszka Kantora, którego życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej.
- Gdyby moja matka nie zdążyła wskoczyć do ostatniego wagonu z Charkowa do Jekaterynburga, to chyba musiałbym podzielić los tego chłopczyka, którego z ukrycia filmuje chyba Niemiec, gdzieś na Ukrainie, chyba w 1941 roku - mówi Leszek Kantor, polski reżyser obecnie mieszkający w Szwecji.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Internacional Culture Forum w Szwecji