Mafia lekowa w Polsce przynosi wielkie dochody - lekarzom, farmaceutom i właścicielom hurtowni. Stratni są pacjenci. Proceder jest banalnie prosty: przestępcy masowo wykupują leki w Polsce i sprzedają za granicą z wielkim zyskiem. Przestępczy mechanizm prześwietliły reporterki "Superwizjera". Dziennikarze i specjaliści podkreślają, że jednym z największych problemów jest słabość nadzoru farmaceutycznego. Zbigniew Ziobro przekonuje, że "prokuratura nie jest bezradna wobec mafii lekowej".
Jedna faktura potrafi opiewać na 1,5 miliona złotych - to pieniądze jakimi obraca mafia lekowa zaledwie w ciągu kilku miesięcy. Przestępcy zbijają fortunę, cierpią zwykli pacjenci. Mechanizm działania tej zorganizowanej grupy przestępczej odsłoniły reporterki "Superwizjera" TVN.
Wystarczy, że właściciel apteki współpracuje z mafią. Kupuje leki w legalnie działającej hurtowni, wprowadza je do systemu komputerowego, i prowadząc tak zwaną podwójną księgowość, fakturuje leki odsprzedając do hurtowni mafii. Taki proceder to tak zwany odwrócony łańcuch dostaw. Leki następnie trafiają za granicę. Jak ustalił "Superwizjer" TVN, zarobek mafii może wynosić nawet 600 tysięcy złotych miesięcznie.
"Połowa hurtowni nie jest monitoringiem objęta"
Wprowadzone w 2015 roku regulacje i monitoring leków nie ukróciły trwającego przez lata procederu. Choć członkowie rządu przekonują, że prokuratura nie jest bezradna wobec mafii lekowej. - Ministerstwo przygotowało zmiany w przepisach - podkreśla szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
- Jeszcze za poprzedniego rządu zaczęto konstruować informatyczny monitoring obrotu towarami. Każda apteka, każda hurtownia, ma obowiązek codziennie wysyłać komunikaty od kogo kupiła i do kogo wysłała (leki - przyp. red.) - podkreśla Joanna Solska, dziennikarka tygodnika "Polityka". Dodaje przy tym, że według jej informacji "połowa hurtowni nie jest tym monitoringiem objęta". Monitoring obrotu lekami nadzoruje Ministerstwo Zdrowia.
Brak ludzi
Jak pokazał reportaż "Superwizjera" TVN, problemem jest też brak osób, które mogłyby kontrolować rynek aptek w Polsce. W niektórych wojewódzkich inspektoratach farmaceutycznych jest jedna lub dwie osoby na kilka tysięcy aptek.
- W Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym jest obecnie 10-11 osób uprawnionych do kontroli (...) z jakimś umocowaniem prawnym, które mają kontrolować ponad pięćset hurtowni [leków - red.] - podkreślał w TVN24 Michał Janczura, publicysta TOK FM.
- To, czym GIF dysponuje, i co może wykorzystać w walce odwróconym łańcuchem dostaw, jest zupełnie nieproporcjonalne w stosunku do tego, co mają i mogą robić przedsiębiorcy w nim działający - dodaje Maria Samolińska-Hojda z zespołu prawa farmaceutycznego kancelarii Dentons.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: Fakty w Południe TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN