To bardzo szkodzi armii - tak byli generałowie komentują spór, który przedstawiciele prezydenta Andrzeja Dudy i ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza nazywają wojna hybrydową. Ale ta wojna nie ustaje. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przekonuje, że rok temu MON nie dostarczyło głowie państwa wszystkich potrzebnych informacji na temat generała Marka Sokołowskiego. A resort obrony zapewnia, że dostarczyło, ale przed laty, zanim prezydentem został Andrzej Duda.
Za rządów Antoniego Macierewicza generał Krzysztof Motacki przeszedł badanie na wykrywaczu kłamstw. Teraz nie chce o tym mówić. - Po 20 latach służby, w tym w Iraku i w Afganistanie, dawać takiego dowódcę na wariograf i robić z niego wariata? - oburza się gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.
Rzecznik Ministerstwa Obrony odmówiła w piątek rozmowy. "Fakty" TVN próbowały pytać o generała Marka Sokołowskiego, już nazywanego kolejną ofiarą wojny Antoniego Macierewicza z Andrzejem Dudą. MON w komunikacie zapewnia, że BBN od sześciu lat miało wszystkie informacje dotyczące służby generała. Z kolei BBN w mailu przesłanym "Faktom" zapewnia, że we wniosku ministerstwa sprzed roku nie było wszystkich informacji i że prezydent nie miał pełnej wiedzy o gen. Sokołowskim, kiedy go awansował.
Chodzi o to, że generał Sokołowski w PRL-u przez rok był w Wojskowej Służbie Wewnętrznej. Epizod, który dla żołnierzy nie ma znaczenia, dla BBN-u i MON-u stał się narzędziem walki. Generał oddał się do dyspozycji ministra.
- Watahy rozwścieczonych talibów atakowały obóz i generał Sokołowski tak zorganizował obronę, że wszyscy zostali zneutralizowani. Sam brał udział w boju i został ranny - przypomina były zastępca dowódcy strategicznego NATO gen. Mieczysław Bieniek.
"Prezydent nie jest bezradny"
Generałowie, którzy już nie podlegają władzy ministra, nie wahają się go krytykować. Zauważają, że nadszedł czas, by prezydent podjął oficjalne działania, a nie tylko ograniczał się do pisania listów do Antoniego Macierewicza, wstrzymywania generalskich nominacji czy do wyrażania wątpliwości wobec generałów.
- To nie jest tak, że prezydent jest całkowicie bezradny wobec tego, co mu serwuje minister Macierewicz - przekonuje gen. Polko. - Ma Radę Bezpieczeństwa Narodowego - przypomina.
- Prezydent boi się starcia z ministerstwem, rządem, całą swoją stroną polityczną na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego ina oczach opozycji - komentuje były szef BBN gen. Stanisław Koziej.
Andrzej Duda mógłby sformułować także dyrektywę strategiczno-obronną, która stałaby się podstawą do zbadania, czy rezygnacja Antoniego Macierewicza ze śmigłowców dla armii to rzeczywiście modernizacja. Takiej dyrektywy minister nie mógłby potraktować tak jak listów prezydenta. Andrzej Duda mógłby też zwołać Radę Gabinetową. Ale tego nie oczekuje nawet opozycja. - Polacy wiedzą, że nie rządzi ani premier Szydło ani prezydent Duda - mówi Sławomir Neumann z PO.
- W państwie nie dzieje się nic tak istotnego, by była potrzeba zwoływania Rady Bezpieczeństwa Narodowego - przekonuje Stanisław Pięta (PiS).
- Do tej pory ciągle słyszymy o tym, że nie ma konfliktu, że nic się nie dzieje, jest tylko wewnętrzny spór, a jednocześnie ci generałowie gdzieś znikają - komentuje gen. Polko.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN