Dariusz Łapiński
Zero tolerancji!
Zero tolerancji. To hasło niosło na sztandarach wielu polityków chcących poprawić swoje notowania. W ciągu ostatnich lat władza nie miała tolerancji między innymi dla agencji towarzyskich, pornografii, dopalaczy i pedofilii. Teraz minister spraw wewnętrznych wypowiedział wojnę piratom drogowym. Ale czy jest w stanie ją wygrać?
Agencje towarzyskie jak działały, tak działają. Pornografia nie zniknęła ze sklepowych półek. Jedynie przeniosła się na półki – teoretycznie – niedostępne dla dzieci. Jeszcze łatwiejszy dostęp do dopalaczy klienci mają przez internet. A liczba molestowanych dzieci przez pedofilów nie zmalała, mimo zaostrzenia przepisów.
Już w pierwszych dniach akcji „zero tolerancji” stołeczna policja nie była w stanie złapać jednego pirata drogowego. Złapać? Gdyby nie dziennikarze, nawet by go nie zauważyła! O istnieniu wariata jeżdżącego sportowym samochodem tyle, ile fabryka dała, nasi stróże prawa dowiedzieli się dzięki nagraniu opublikowanemu w internecie. Widać na nim brak jakiejkolwiek reakcji stojącego przy drodze patrolu policji. Z tego samego nagrania wynika, że debil za kółkiem jadący prawie 200 km/h po mieście mija szesnaście kamer miejskiego monitoringu. A może kierowca białego BMW nie jest jednak taki głupi? Może wiedział, jak (nie)działa miejski monitoring i jak (nie)chętnie stołeczni policjanci ruszają w pościg?
Jedynym politykiem, któremu tak na prawdę udało się wprowadzić w życie „zero tolerancji”, był burmistrz Nowego Jorku, Rudolph Giuliani. Doprowadził do spadku przestępczości o ponad połowę. Ale Giuliani zaczął od inwestycji. Zwiększył budżet policji o 35 proc. i liczbę funkcjonariuszy o 40 proc. Oczyścił szeregi policji z tych, którym się nie chciało, a promował najlepszych. W Polsce politykom nadal wydaje się, że wystarczy rzucić hasło. Efekty widać.
Prędzej czy później policja zatrzyma tego debila za kółkiem. I co? I nic. Dostanie mandat albo grzywnę. Za szereg wykroczeń. – Może gdyby szalał cysterną – zastanawia się prokurator – można by mówić o zagrożeniu w ruchu lądowym. A może – gdyby kogoś zabił? Poczekamy? Nawet to, że bez prawa jazdy – bo zostało mu odebrane – jedzie dwieście na godzinę po mieście, ignorując wszelkie zasady i czerwone światła, nie jest wystarczającym argumentem. Sorry – takie mamy prawo.
Dużo łatwiej poprawić policyjne statystyki, zatrzymując prawo jazdy komuś, kto spieszy się do pracy i przekroczył dozwoloną prędkość o 30 km/h.
Nie chcę, by policja, na którą płacę podatki, tłumaczyła się, że nie mogła podjąć interwencji, bo usłyszała tylko „szelest” mijającego patrol auta. Nie chcę, by operatorzy miejskiego monitoringu przekonywali, że nie zauważyli wariata, bo jechał za szybko. Nie chcę, aby urzędnicy i policjanci kompromitowali się przed obywatelami. I przede wszystkim – nie chcę, by ktoś z moich bliskich zginął na pasach, zabity przez debila z kompleksami, w sportowym aucie.
Zero tolerancji. Zacznijmy od wierzchołka tej góry lodowej. Bez względu na koszty.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty Online
Z przyczyn technicznych logowanie tymczasowo niedostępne.
Dziękujemy za wyrozumiałość
Komentarze (2)



Zero tolerancji jest dla tych, którzy przejadą obok radiowozu z prędkością 61km/h.. Dla tych, którzy zrobią to 200km/h, jest zero reakcji..
- 0Tyle osób ocenia komentarz pozytywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- 0Tyle osób ocenia komentarz negatywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- podziel się
- zgłoś naruszenie
W końcu się ktos za to weźmie. To tłumaczenie się policji troche mnie śmieszy
A jeśli chodzi o trudność identyfikacji do na filmikach słychać glos, wiec niech policja nie robi z siebie... A w ogóle to chyba nie tylko kierowca bmw powinien być ścigany. Co z tymi na motorach???
- 0Tyle osób ocenia komentarz pozytywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- 0Tyle osób ocenia komentarz negatywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- podziel się
- zgłoś naruszenie