Marcin Wrona
Trzy lekcje
Lekcja pierwsza – lato roku 2008. W Stanach Zjednoczonych trwa kampania wyborcza. Cały świat kibicuje gwieździe Demokratów i senatorowi z Illinois, czyli Barackowi Obamie. W Białym Domu ciągle urzęduje prezydent George Bush. Na początku sierpnia wybucha tak zwana wojna rosyjsko-gruzińska. Mniejsza o chronologiczny ciąg zdarzeń. Najistotniejsze jest to, że rosyjskie czołgi wjeżdżają na teren niepodległego państwa. Biały Dom potępia agresję, podobnie – kandydat Republikanów John McCain. Barack Obama najpierw nawołuje obydwie strony do wykazania umiaru, chwilę później potępia jednak Rosję.
W 2008 roku słyszymy, że rosyjska inwazja jest nie do zaakceptowania, że będą konsekwencje, widzimy prężenie amerykańskich muskułów i… nie dzieje się nic. Pewien komentator napisał, że wojna z Gruzją to dla Kremla był test, który miał pokazać, czy Ameryka ruszy bronić swojego zaatakowanego sojusznika.
Lekcja druga – lato roku 2012. Jak na ironię w Stanach Zjednoczonych znowu trwa kampania wyborcza. Barack Obama, teraz prezydent Stanów Zjednoczonych, odpowiada na pytanie reportera. Mówi, że jeśli reżim prezydenta Assada w Syrii użyje broni chemicznej, bądź będzie przemieszczać swój chemiczny arsenał, to wtedy dojdzie do „przekroczenia czerwonej linii”.
Jak wiemy dziś – Assad broni użył kilka razy, innymi słowy – linię przekraczał raz za razem, a Ameryka (czyt. administracja Obamy) groziła, groziła i nic nie robiła. Aż doszło do ataku z 21 sierpnia 2013 roku – zginęły setki ludzi.
W Waszyngtonie padły słowa o przygotowywanym ataku na pozycje syryjskiego reżimu. Doskonale pamiętamy sprzeczne doniesienia, że będzie atak, że go nie będzie, że już wiadomo, że jeszcze nie wiadomo. I co się stało? W ostatniej chwili Biały Dom zrobił krok w tył. Barack Obama nagle o zgodę na atak poprosił Kongres. A chwilę później z pomocą prezydentowi Obamie przyszedł... Władimir Putin! I tak okazało się, że można lekceważyć groźby Waszyngtonu, bo nie stoi za nimi działanie.
Lekcja trzecia – Ukraina. Prezydent Barack Obama do kontaktów z Wiktorem Janukowyczem wyznaczył Joe Bidena. Sam zabrał głos w związku z tragedią w Kijowie w środę. Prawicowi komentatorzy mówili, że za późno, że to Obama wcześniej powinien był dzwonić do Janukowycza, a nie Biden. Mniejsza o to.
W oświadczeniu Baracka Obamy pojawiły się słowa, które natychmiast nasunęły porównanie z lekcją syryjską. Prezydent powiedział: „Będziemy ściśle monitorować sytuację, przyznając, wspólnie z europejskimi partnerami i społecznością międzynarodową, że będą wyciągnięte konsekwencje, jeśli ludzie przekroczą granice”. Granice. Dosłowne tłumaczenie: linie. Znowu linia! Jeden reżim już nakreśloną przez prezydenta linię przekraczał i żadna krzywda mu się nie stała.
Komentatorzy związani z prawicą, z którymi się absolutnie zgadzam, twierdzą, że amerykańskie sankcje wprowadzone na szeroką skalę, czyli sankcje przeciwko całemu państwu, tylko wepchną Ukrainę w ręce Kremla.
Jakakolwiek inna interwencja nie wchodzi w grę. Skoro Ameryka nie zareagowała, gdy Rosja zaatakowała Gruzję, to tym bardziej nie zareaguje w przypadku tak ogromnego kraju jak Ukraina. I doskonale wie o tym prezydent Janukowycz, ale – co najważniejsze – wie to także Władimir Putin, bo to on w 2008 roku sprawdzał, co dla zaatakowanego sojusznika jest w stanie zrobić Ameryka.
Bardzo chcę się mylić. Bardzo chcę, żeby amerykańskiego nacisku przestraszyły się i Kijów, i Moskwa, ale...
Autor: Marcin Wrona
Z przyczyn technicznych logowanie tymczasowo niedostępne.
Dziękujemy za wyrozumiałość
Komentarze (1)



Gruzja, Syria i Ukraina. Nie mogę się z Panem zgodzić w ogóle, Pan wybaczy.
Stany Zjednoczone nie są państwem, które ma za pozostałe państwa i organizacje międzynarodowe porządkować świat. USA po 11 września 2001 i najlepszych w swojej historii latach 90. nie są już jedynym supermocarstwem (także dzięki wzrastającej roli
rozwiń
- 0Tyle osób ocenia komentarz pozytywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- 0Tyle osób ocenia komentarz negatywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- podziel się
- zgłoś naruszenie