Piotr Marciniak
Czas historycznego wyboru
Czy Ukraińcy są w stanie iść razem, czy też zaraz się okaże, że – jak kiedyś, tak i dziś – są w swych sympatiach do Zachodu i Rosji podzieleni? Kto pójdzie za Witalijem Kliczko i czy, w razie zwycięstwa, on tego społecznego kapitału nie roztrwoni w jałowych sporach i niszczeniu konkurencji, jak kiedyś Juszczenko i Tymoszenko?
Czy Janukowycz jest jeszcze w stanie ponownie usiąść do rozmów z Zachodem i doprowadzić do podpisania umowy o stowarzyszeniu? Czy jest zdolny do rozmowy z opozycją, gdy obie strony nie mają do siebie za grosz zaufania, a słowo Janukowycza nic już dla ludzi z Majdanu nie znaczy?
Od wielu miesięcy Janukowycz przekonywał, że wbrew obawom opozycji, to właśnie on jest w stanie sprawniej doprowadzić do integracji Ukrainy z Unią, niż kiedyś „pomarańczowi” – ale tuż przed Wielkim Finałem i po rozmowach z Putinem ogłosił, że oferta Unii jest „poniżająca”, o czym wcześniej jakoś nie krzyczał.
Na szczycie w Wilnie żalił się, że Unia zostawiła go samego wobec szantażu Rosji i że powinno dojść do rozmów w Wielkim Trójkącie, co wprawiło przywódców Europy w osłupienie. Twierdzi, że nie miał wyjścia; musiał Putinowi ustąpić, bo Unia nie jest skłonna sypnąć miliardami euro i zamiast zamęczać go warunkami stowarzyszenia, po prostu wyrównać mu finansowe straty.
W co gra Janukowycz? Czy jest ofiarą Putina, czy też znów grają razem? Czy ograł emisariusza Kwaśniewskiego, a teraz ogrywa swój naród? Czy też siłę państwa widzi w nieintegrowaniu się z nikim – ogrywa Brukselę i Moskwę, bo przyszłość Ukrainy widzi w równym dystansie do obu Wielkich Graczy (przez co wystawia ją na sztych z obu stron), albo po prostu sam chce być carem na Ukrainie, pomnażać swój majątek i władzę?
Czy wystawia Ukrainę na Wielką Licytację i patrzy, kto da więcej, wierząc, że jej pozycja w ten sposób rośnie? On już nie prosi o zgodę Unii, on daje się prosić. On już nie reformuje państwa, on ocenia oferowane mu dary. A może po prostu sam chce być przekupiony?
Ile jest w stanie dać mu Rosja, a ile Unia i jaki w tym musi być finansowy udział Polski? Czy dla geostrategicznej korzyści, dla realizacji marzeń Piłsudskiego i Giedroycia, dla bezpieczeństwa Polski, warto pompować miliardy w kieszenie skorumpowanych oligarchów? I czy można pozwolić sobie na skąpstwo w momencie historycznej szansy?
A w razie spełnienia polskich marzeń – co w dalekiej perspektywie, choć może nie czas tym się martwić, może oznaczać członkostwo w Unii wielkiej, silnej i zmodernizowanej Ukrainy, nie potrzebującej już polskiego adwokata?
Szukając pozytywnego wyjścia na dziś – jeśli nikomu nie puszczą nerwy, jeśli nie tylko Ukraina, ale i Unia się nie podzieli i w „koncercie mocarstw” wszyscy będą grać razem – to kryzys w Kijowie może jeszcze zwiększyć euro-entuzjazm wśród Ukraińców i determinację Unii do przeciwstawienia się Rosji. Wtedy stowarzyszenie może się ziścić, choć do członkostwa droga daleka. Polska czekała 13 lat i musiała radykalnie się zmienić.
Autor: Piotr Marciniak
Z przyczyn technicznych logowanie tymczasowo niedostępne.
Dziękujemy za wyrozumiałość
Komentarze (2)



O, rany! Już słyszeć nie mogę o sympatii do Rosji! To jest po prostu obraźliwe! Ukraina jest państwem niepodległym! Wszyscy obywatele naszego kraju jak jeden mąż nie mają wątpliwości, że interesy własnego państwa są najważniejsze. Gdybym powiedziała Wam, że Polska przyjaźni się z Niemcami i dlatego to Angela Merkel decyduje o wszystkim, rozwiń
- 1Tyle osób ocenia komentarz pozytywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- 0Tyle osób ocenia komentarz negatywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- podziel się
- zgłoś naruszenie
Swietłana - A czy współpraca Wasza zRosją to grzech ? Wszak Wy, my i Rosja to Słowianie i powinniśmy trzymać się razem. Oczywiście na innych zasadach jak za czasów Socjalizmu.
- 0Tyle osób ocenia komentarz pozytywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- 0Tyle osób ocenia komentarz negatywnieZaloguj się aby oceniaćOstatnio ocenili:
- podziel się
- zgłoś naruszenie