Premier namawia do głosowania. Szczególnie tych, którzy mają więcej niż 60 lat. Wirus jest w odwrocie, już nie trzeba się go bać - podkreśla Mateusz Morawiecki i tłumaczy, że koronawirus latem jest słabszy, tak jak grypa. W zrozumieniu tego, po co premier nawołuje, by już się nie bać koronawirusa, pomógł rzecznik sztabu Andrzeja Dudy.
Sytuacja epidemiczna została opanowana? Nie jest to opinia wirusologa, tylko teza wygłoszona przez premiera Mateusza Morawieckiego, który dodatkowo zachęca też do udziału w wyborach.
Gdyby to była jedna wypowiedź, można byłoby jeszcze uznać, że padła w ferworze kampanijnego wiecu. Ale gdy to samo, a nawet więcej, premier powtórzył kilkukrotnie, to nie ma mowy o tym, że poddał się emocjom chwili, kiedy mówił o koronawirusie, że "jest w odwrocie" i "nie trzeba się go bać".
W zrozumieniu tego, po co premier nawołuje, by już się nie bać koronawirusa, pomógł rzecznik sztabu Andrzeja Dudy. Stwierdził on, że podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich frekwencja w grupie osób w wieku powyżej 60. roku życia była o 10 punktów procentowych niższa niż w październiku 2019 roku podczas wyborów parlamentarnych.
Wynika z tego więc, że w tej konkretnej grupie elektoratu jest jeszcze duża rezerwa osób, które mogłyby zagłosować na Andrzeja Dudę. Adam Bielan mówił nawet o milionie potencjalnych wyborców.
- Zaprzęganie pandemii do akcji wyborczej jest naprawdę działaniem nieodpowiedzialnym - ocenia Tomasz Grodzki, marszałek Senatu.
Nie ma się czego bać?
Według sondażowych danych - zbieranych po wyjściu z lokali wyborczych - podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich część najstarszych wyborców została w domach. W wyborach do Sejmu i Senatu w 2019 roku głosować poszło ponad sześć milionów wyborców powyżej 60. roku życia. 28 czerwca, pewnie również z powodu obaw o własne zdrowie, spora grupa seniorów nie poszła do lokali - w pierwszej turze wyborów zagłosowało blisko milion wyborców powyżej 60. roku życia mniej. Co potwierdzają badania, ta grupa wiekowa w ogromnej mierze popiera urzędującego prezydenta. Jednocześnie są to osoby, które są najbardziej narażone na powikłania w związku z zakażeniem koronawirusem SARS-CoV-2.
- Nie rozumiem, dlaczego mamy zmieniać postępowanie w odstępie dwutygodniowym, kiedy liczba zachorowań jest na zbliżonym poziomie. Także nie bagatelizujemy tego zagrożenia - apeluje doktor Paweł Grzesiowski, prezes zarządu Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń", odnosząc się do słów premiera Morawieckiego
- Myślę, że troszkę pochopnie premier naszego kraju używa takich bardzo optymistycznych słów - dodaje profesor Anna Boroń-Kaczmarska, wirusolog.
Cały czas pojawiają się nowe dane dotyczące potwierdzonych zakażeń w Polsce. Najgorszy w ostatnim okresie był 8 czerwca, kiedy to odnotowano aż 599 nowych przypadków jednej doby. Potem była chwila tak zwanego "wypłaszczenia" a nawet lekkiego spadku. Jednak w ciągu ostatnich dwóch dni odnotowano łącznie ponad 750 nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2.
Trudno zatem dostrzec to, o czym stara się przekonywać premier, który zapewnia, że "nie ma się już czego bać".
- Jeżeli takie słowa zostały wypowiedziane wczoraj, to należy się zapytać o to, w jakich okolicznościach, w jakim kontekście - mówi, pytany o słowa szefa rządu, wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Odpowiadając - Mateusz Morawiecki wypowiadał te słowa na wiecach wyborczych w Tomaszowie Lubelskim i w Kraśniku.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN