Wyborczy wyścig plakatowy. Obok sondaży, haseł i konwencji są bilbordy na płotach, balkonach i przydrożnych słupach. Podobno w tym wyścigu również wygrywa PiS. Jaki będzie efekt? To okaże się po wyborach, które odbędą się 13 października.
W wielu miejscach Polski można zobaczyć więcej plakatów wyborczych kandydatów PiS niż przedstawicieli partii opozycyjnych.
- Obstawiałbym, że mamy po prostu aktywniejszych kandydatów, bo to nie my, jako centrala partii, nie my, jako sztab partii, te plakaty, banery wieszamy, tylko nasi kandydaci - tłumaczy Radosław Fogiel zastępca rzecznika PiS.
W samym PiS-ie promowani są ci, którzy mają na plakacie prezesa. Jednym z nich jest właśnie Radosław Fogiel.
Zdjęcie w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego to podobno gwarancja sukcesu, bo w elektoracie PiS-u liczy się w zasadzie głównie prezes partii. Jednak nie ważne czy z prezesem, czy bez prezesa, i tak plakatów PiS-u jest dużo.
- Myślę, że ta proporcja zostanie niedługo zmieniona - zapowiada jednak Adam Szłapka, sekretarz Sztabu Koalicji Obywatelskiej.
"Baneroza nikomu nie służy"
Koalicja Obywatelska otworzyła specjalne biuro. Można do niego zadzwonić, albo można wejść na stronę internetową i zgłosić swój płot albo balkon. Kandydat przyjedzie i powiesi plakat. Zgłoszeń podobno jest już kilkaset.
Adam Szłapka apeluje do elektoratu Koalicji Obywatelskiej, żeby zaangażowali się w kampanię i przekonali znajomych, bo do wygranej z Prawem i Sprawiedliwością brakuje bardzo niewiele.
Lewica ma jednak do takiego sposobu promocji większy dystans.
- Uważamy, że ta bilbordoza i baneroza nikomu nie służy - tłumaczy Krzysztof Śmiszek, kandydat Lewicy do Sejmu.
Na obiektach publicznych i państwowych wieszanie plakatów jest surowo zabronione. Na balkonie domu, na płocie, słupach czy tablicach wieszać można do woli, jednak za zgodą właściciela czy zarządcy. I trzeba znać umiar.
- To nie jest tak, że możemy wydawać dowolną liczbę pieniędzy. Na to są limity ustalone i my tych limitów bardzo dokładnie pilnujemy - wyjaśnia Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera.
Lokomotywy wyborcze mogą liczyć na to, że plakaty wykupi im partia. Reszta kandydatów kupuje plakaty za własne pieniądze lub za fundusze wyproszone od zwolenników. Tu jednak limity wpłat nakłada prawo, limity dotyczą też całej partii. Tak, by w sumie w skali całego kraju nie przekroczyć kwot w okolicach 30 milionów złotych. Tyle właśnie każdemu komitetowi wolno wydać na kampanię.
Jaki będzie efekt? To okaże się po wyborach, które odbędą się 13 października.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24