Hejterka bała się, że pójdzie siedzieć. Minister uspokajał - "za dobre uczynki nie wsadzamy". Kto osądzi uczynki ministra Piebiaka? Kto sprawdzi, czy w ministerstwie nie działa cała farma trolli szkalująca ludzi na polityczne zamówienie?
Sędzia Waldemar Żurek to jeden z pokrzywdzonych w sprawie o pomówienie i znieważenie w internecie, za którym ma stać między innymi blogerka Emilia. Śledztwo w tej sprawie w czerwcu wszczęła prokuratura w Krakowie. W odpowiedzi przesłanej redakcji "Faktów" TVN prokurator informuje, że trwa ustalanie sprawców, czyli kto i z jakiego komputera wysyłał pomawiające sędziego wiadomości.
- Ustalenie tych osób może nam pokazać, że one działały po prostu w grupie, zorganizowanej grupie, która miała zniszczyć sędziów walczących o niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości - mówi sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie i członek Stowarzyszenia Sędziów "Themis" Waldemar Żurek.
Dziś już wiemy, że za publicznymi pomówieniami sędziów w internecie ma stać wiceminister Łukasz Piebiak, również sędzia. Prawa ręka ministra i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Sędziowie i prawnicy kładą na stół konkretne paragrafy, które wiceminister mógł w tej sprawie złamać.
- Ten hejt polegał także na oszczerstwach. Oszczerstwo jest bardzo groźnym przestępstwem, a jeszcze w wykonaniu sędziego? To się po prostu w głowie nie mieści - komentuje sytuację Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Chodzi między innymi o artykuł 231 Kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień. Prawnicy wymieniają też artykuł 190a, czyli uporczywe nękanie innych osób, a także artykuł 107 ustawy o ochronie danych osobowych. Wniosek o kontrolę w Ministerstwie Sprawiedliwości trafił na biurko prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w środę. Prezesem UODO jest Jan Nowak, były radny Prawa i Sprawiedliwości.
- Z artykułu Onetu, który pojawił się wczoraj wynika jednoznacznie, że kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości bądź bezpośrednio (przyczyniło się - przyp. red.), bądź aprobowało działania związane z wyciekiem danych osobowych z Ministerstwa Sprawiedliwości. Prywatnych adresów sędziów, informacji wrażliwych z akt sądowych - mówi Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
"Prokuratura przestaje pełnić swoją zasadniczą funkcję"
Prokurator generalny mógłby jedną decyzją uruchomić postępowanie w sprawie podejrzeń, które padły wobec jego podwładnego. Prokuratorzy mogliby wówczas zabezpieczyć komputery, przesłuchać zarówno wiceministra jak i blogerkę. Na dziś prokuratura podjęła decyzję o wszczęciu postępowania sprawdzającego. Jak informuje - na wniosek polityków SLD.
- W momencie, kiedy prokuratura znajduje się w jednym ręku z Ministerstwem Sprawiedliwości, to w tym momencie (...) przestaje pełnić swoją zasadniczą funkcję, staje się instrumentem politycznym i to właśnie obserwujemy - tłumaczy Jerzy Stępień, były prezes TK.
Do rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i Ministra Sprawiedliwości doszło w połowie rządów PO-PSL. Dziś część sędziów, prawników, ale też politycy opozycji mówią o parasolu ochronnym prokuratury nad niektórymi politycznymi sprawami, czyli na przykład braku śledztwa w sprawie budowy dwóch wież przy ulicy Srebrnej i rzekomej łapówki, do której wręczenia miał nakłaniać Jarosław Kaczyński.
Padły oskarżenia, ale decyzji w sprawie śledztwa od siedmiu miesięcy nie ma. Podobnie jest w sprawie afery podsłuchowej i listów do prezydenta, premiera i prezesa PiS, w których Marek F., skazany w aferze, oskarża ludzi związanych z PiS-em o to, że rzekomo mieli za aferą stać.
Prokuratura również przedłuża śledztwo w sprawie zdjęć polityków wieszanych na szubienicach. Prokuratura od początku ma dostęp do nagrań i wie, że wśród uczestników demonstracji był ówczesny pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum