Wystarczyło kilka nasion rośliny z przedszkolnego ogródka, by 4-latek był krok od śmierci. Trafił na SOR i lekarze na szczęście go uratowali. Takich przypadków jest więcej. Niektóre rośliny trują dzieci lub parzą. Trzeba uważać choćby na cis, złotokap czy barszcz Sosnowskiego.
Rośliny są bardzo pożyteczne, jednak przed kilkoma z nich trzeba ostrzec dzieci.
- Już jedno, dwa ziarenka wystarczą, żeby spowodować zgon dziecka - przestrzega doktor Miłosz Przybyszowski, pediatra ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Ile nasion krzewu zwanego złotokapem zjadł czterolatek? Nie wiadomo. Chłopiec trafił na krakowski SOR. Zagrożenie było ogromne.
- Na terenie przedszkola rośnie ten krzew, złotokap zwyczajny. Dzieci pozbierały nasionka i chwaliły się dziadkowi, że mają dużo groszków. Natomiast, chwilę później chłopiec się przyznał, że kilka zjadł. Już w drodze do szpitala zaczął wymiotować - relacjonuje Miłosz Przybyszowski.
Chłopca uratowano. Był jednym z trzech małych pacjentów, którzy trafili w ostatnich dniach do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie po zatruciu roślinami.
Oprócz wspomnianego złotokapu, niebezpieczny jest także wawrzynek wilczełyko, a właściwie jego owoce. Podobnie jak owoce popularnego cisu, które są czerwone i wyglądają jak jagódki, dlatego dzieci chętnie je zrywają i próbują zjeść.
- Zatrucia, na przykład wilczą jagodą, są bardzo niebezpieczne. Powodują przyspieszenie serca prowadzące w konsekwencji nawet do zatrzymania krążenia. Jak i zaburzenia neurologiczne prowadzące do śpiączki, no i w efekcie mogą powodować zgon pacjenta - wyjaśnia doktor Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Ogrodowe niebezpieczeństwa
Gdy podejrzewamy, że dziecko zjadło trującą roślinę, trzeba jechać do lekarza. W drodze dzwoniąc na jeden z czterech numerów alarmowych informacji toksykologicznej.
- Telefon jest czynny całą dobę, siedem dni w tygodniu. Można zadzwonić do nas i dopytać, jakich objawów należałoby się spodziewać - mówi doktor Maciej Kuciel, kierownik Pracowni Informacji Toksykologicznej i Analiz Laboratoryjnych, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Latem można się spodziewać również poparzeń. Barszcz Sosnowskiego to wakacyjny negatywny pewniak. Ale i niepozorny ogrodowy dyptam parzy głęboko i boleśnie.
- To są takie bardzo podstępne oparzenia, bo objawy nie pojawiają się od razu po kontakcie z rośliną. Początkowo wyglądają jak taka pokrzywka, tak jak poparzenie pokrzywą, ale później te rany się pogłębiają, powstają pęcherze wypełnione żółtym, surowicznym płynem. Dość duży świąd, dość duży ból - mówi doktor Andrzej Bulandra. - Rozległe poparzenia całego ciała mogą doprowadzić nawet do śmierci - dodaje Małgorzata Słabiak z łódzkiego ogrodu botanicznego.
Dyptam nazywa się też gorejącym krzewem Mojżesza, bo przy bardzo wysokiej temperaturze może sam się zapalić. W czasie upału lepiej obchodzić roślinę z daleka.
- Ona wydziela olejki eteryczne, które przy wysokiej temperaturze działają drażniąco na skórę - tłumaczy Małgorzata Słabiak z łódzkiego ogrodu botanicznego.
Jednak nawet te rośliny, na które trzeba uważać, dają wiele dobrego - używa się ich w produkcji lekarstw.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN