Biegał maratony, startował w triathlonie, wspinał się w górach i zjeżdżał z nich na nartach - dziś walczy o zdrowie. Skialpinista Tomasz Brzeski podczas zawodów o puchar Polski uderzył głową o skałę. Cudem przeżył, ale nie ma części czaszki. Mimo to ani on, ani jego żona i trzy córki, nie poddają się.
Doping najbliższych zawsze był dla niego ważny. Jeśli tylko było to możliwe na zawody, w których startował, zabierał całą rodzinę. Z najstarszą córką Tomasz Brzeski rywalizował nawet na tej samej trasie. Kroku zabieganemu tacie dotrzymywała także najmłodsza z córek.
Dziś to wsparcie ma już zupełnie inny wymiar.
Biegowe i narciarskie trasy, zastąpiła sala do rehabilitacji. To w niej sportowiec z Nowego Sącza rozpoczyna właśnie swój najważniejszy trening w życiu. I tym razem ci, którzy zawsze głośno mu kibicowali, są przekonani, że znów da z siebie wszystko.
- Tomek jest psychicznie mocnym człowiekiem, więc jeżeli jego organizm poradzi sobie z tym i będzie w stanie wracać, żeby ćwiczyć, żeby pracować, to wiemy, że on na pewno nie odpuści. Że będzie parł do przodu - podkreśla Agnieszka Brzeska, żona Tomasza.
Wypadek, który zmienił wszystko
Nie odpuści, tak jak nie odpuścił w kwietniowych zawodach w Zakopanem. Niestety podczas zjazdu na nartach Tomasz Brzeski upadł i uderzył głową w skałę. Ułamki sekund, o które walczył zaczęły, decydować już nie o podium, a życiu. - Nie mogę wrócić do tego momentu myślami, bo dalej jest bardzo ciężko - mówi przez łzy pani Agnieszka.
Najbliżsi sportowca nie poddają się. Teraz zwycięstwem jest każdy dzień. W ostatnich tygodniach jeden był szczególny - ten, w którym lekarze zdecydowali o wybudzeniu Tomasza Brzeskiego ze śpiączki farmakologicznej. - Jak narodziny czwartego dziecka. Że nowy Tomuś się rodzi i zaczyna się budzić. Taka była radość - wspomina żona.
- Nigdy tego z mamą nie nazwałyśmy tragedią. To jest po prostu życie i to mogło się zdarzyć każdemu - podkreśla Ewa, córka pana Tomasz. - Tata zawsze miał nas takie koło siebie, więc czemu teraz miałybyśmy być smutne koło niego. To też byłoby dla niego zastanawiające co się z nami stało - dodaje.
Przed rodziną sportowca wciąż jednak bardzo wiele wyzwań. Potrzebna będzie długa rehabilitacja i prawdopodobnie operacja rekonstrukcji czaszki. W tym przypadku sama determinacja i wsparcie najstarszej z córek może już jednak nie wystarczyć.
Autor: Robert Jałocha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN