Klacz była zaniedbana, właściciel chory. Po interwencji ruszyła lawina pomocy

Dla Pana Edwarda klacz Eliza to ktoś bardzo bliski. Są razem już 30 lat.

Inspektorzy Fundacji Viva! jadąc na interwencję nie mieli pojęcia o udarze, zawale, kłopotach ze słuchem, poruszaniem się i innych problemach 80-letniego pana Edwarda.

- Dostaliśmy informację od mieszkańców Szubina, że koń jest wychudzony, że jest oblepiony odchodami, że jest źle żywiony i że właściciel źle się nim opiekuje - opowiada Ilona Dąbrowska z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!.

W takich okolicznościach zwykle odbiera się zaniedbane zwierzę.

- Już myślałem, że umieram, z tego, że chcą mi Elizę odebrać - mówi pan Edward Pawlak.

Po chwili stało się jasne, że rozdzielenie pana Edwarda i Elizy nie wchodzi w grę. Eliza była zaniedbana, ale nie ze złej woli. Pan Edward ma problemy z operowaniem jedną z rąk, której, jak mówi, nie może nawet podnieść do góry.

- Zwierze tuli się do pana Edwarda i widać tę więź - dodaje Ilona Dąbrowska.

Ufają sobie nawzajem, zaufali im też internauci. Dzięki ogłoszonej przez Fundacja Viva! zbiórce Eliza już nigdy nie będzie głodna, a harcerze z drużyny Wilcza Wataha pomogli oporządzić konia.

- Został wybudowany boks, jest zabezpieczenie siana, opieka weterynaryjna, kowala i objęliśmy opieką tego konia praktycznie do końca jego życia - opowiada Ilona Dąbrowska.

- Tak jakbym na sprężynach był, tak się cieszyłem. I dziękuję im, że są ludzie tacy, którzy mają serce dla chorego mężczyzny i dla starszego konia - mówi pan Edward.

Nawet dla psa Kajtka znalazła się karma. Pan Edward też dostał prezent, ale przydałaby mu się długofalowa pomoc. Na razie przyszłość widzi bardzo jasno. Już zapowiada, że jak przyjdzie lato, to razem z klaczą będzie chodził nad rzekę.

Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN