Szkoły i przedszkola są gotowe do strajku. W niektórych dzielnicach Warszawy, Gdańska czy Krakowa, mogą strajkować wszystkie placówki. To będzie, jak mówią rodzice, jazda bez trzymanki, bo egzaminy to jedno, ale kto zajmie się dziećmi?
- Będziemy sobie radzić tak, jak możemy sobie radzić. Może trochę babcia, może opiekunka - mówi pani Urszula Eriksen, matka trzech dziewczynek.
Najstarsza córka pani Urszuli w kwietniu powinna już być po egzaminie gimnazjalnym z języka polskiego.
- To jest trochę jazda bez trzymanki - mówi pani Urszula i dodaje, że dzieci pytają czy mają się uczyć, czy nie, czy egzaminy się odbędą, czy wręcz przeciwnie.
- Zostało to zrzucone na dyrektorów, żeby poradzili sobie z tą sytuacją, jaka w tej chwili jest - informuje Danuta Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 103 w Warszawie, w której aż 95 procent nauczycieli powiedziało, że chce strajku.
- Nie będę miała tylu pracowników, żeby zapewnić bezpieczeństwo dzieciom. Proszę rodziców o zapewnienie opieki w domu - dodaje pani Danuta.
Danuta Kozakiewicz jako nauczyciel ze strajkującymi się solidaryzuje. Jako dyrektor, przez ostatnie dni próbuje kreślić plan awaryjny dla całej szkoły.
- Mając 5 osób niestrajkujących plus dyrekcja powinnam według przepisów zrobić coś, żeby egzamin jednak się odbył - opowiada pani Danuta i dodaje, że stworzone zostały już nawet komisje, które są jednak nieprzygotowane i nieprzeszkolone.
Zapewnienia pani minister
- Egzaminy w terminach wyznaczonych się na pewno odbędą - zapewnia minister Elżbieta Rafalska.
Minister rodziny zapewnienia, że rząd intensywnie pracuje nad przygotowaniem do egzaminów. - Bardzo starannie, bardzo pilnie. Za to też odpowiada i minister Zalewska i kuratorzy i samorządy - mówi Elżbieta Rafalska.
- Na dzień dzisiejszy żadnej pomocy jeszcze nie otrzymaliśmy od nikogo. Jutro mam zebranie w samorządzie - ocenia sytuację Danuta Kozakiewicz.
- Za dwa tygodnie są egzaminy. My dalej nie wiemy, jaki ministerstwo edukacji ma plan - mówi Joanna Sas-Koc, mama Kacpra.
Niezależnie od uspokajających głosów płynących z ministerstwa, dzieci do szkoły przychodzą codziennie. A tam nikt im nie chce obiecać, że egzaminy się odbędą. - Nie próbujemy nic z tym zrobić. Nie mamy wpływu. To, co możemy zrobić, to wytłumaczyć sobie, że ktoś walczy o swoje i ma racje - dodaje Joanna Sas-Koc.
Problem dla rodziców
W przedszkolach i szkołach w całym kraju dla niemal wszystkich rodziców nadchodzący strajk wiąże się z problemami.
- Rozumiem ich, że walczą o swoje, ale nie ukrywam, dla mnie będzie to duży problem - uważa pan Tomasz Kulawik.
- Mam nadzieje, że babcia będzie mogła przyjść i opiekować synem - dodaje pani Aneta, mama Olafa.
Dla rodziców hasło "strajk rusza 8 kwietnia" równa się z niepewnością.
- Jedyne co, to wolne w pracy, choć też wiadomo, że to się nie da z dnia na dzień wziąć wolne i nie wiadomo na ile - mówi pani Magdalena Dudzik, matka pięciorga dzieci.
Pani Magda może wziąć urlop wypoczynkowy albo na żądanie. Jednak to tylko rozwiązanie na dzień, dwa, ale nie na dłużej. Może też na najmłodsze dziecko wziąć zasiłek opiekuńczy. To maksymalnie 60 dni dla obojga rodziców na cały rok.
- Oboje prowadzimy działalności gospodarcze. Dla nas wzięcie urlopu wiąże się po prostu z brakiem handlu - kalkuluje pan Tomasz Kulawik.
Na pomoc samorządy
Dla dzieci i rodziców pomoc przygotowują samorządy. W Warszawie powstał już sztab kryzysowy, gdzie przygotowywany jest plan miejsc i zajęć dla uczniów.
- Szykujemy placówki kultury, placówki sportowe. Tak, żeby tam można było ewentualnie się dziećmi zaopiekować - informuje Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
W Białymstoku takim miejscem spotkań ma być stadion.
- Zajęcia związane z kulturą, sportem. W taki sposób, żeby zająć dzieci, by w bezpieczny sposób mogły w tej szkole przebywać - mówi Rafał Rudnicki, wiceprezydent Białegostoku.
Pierwsze spotkania samorządowców z dyrektorami szkół odbędą się w czwartek.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24