Rodzice noworodka zabranego ze szpitala w Białogardzie piszą kolejne oświadczenia, ale wciąż ukrywają się. Prokuratura wszczęła śledztwo. Warto wyjaśnić, dlaczego pozbawianie dziecka opieki medycznej może być groźne. I jakie obowiązki mają lekarze.
Wciąż się ukrywają. Nie wiadomo, gdzie są noworodek i jego rodzice, którzy, bez wiedzy lekarzy zabrali dziecko ze szpitala w Białogardzie.
- To nie jest porwanie. Miejsce dziecka zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego jest przy matce - przekonuje pełnomocnik rodziców Arkadiusz Tetela. Jak zapewnia, dziewczynka czuje się dobrze. - Dziecko jest w stanie dobrym. Zostało przebadane przez lekarza pediatrę - dodaje.
Wkracza prokuratura
Zapewnienia to za mało. Rodzicom grożą konsekwencje karne. Prokuratura wszczęła postępowanie, które ma sprawdzić, czy odmowa zaszczepienia dziewczynki nie była dla niej, dziecka urodzonego przed terminem, groźna.
Lekarze mieli przekonywać rodziców do standardowych zabiegów. Pełnomocnik matki i ojca mówi, że nie zostali oni wysłuchani, a chcieli,"by były zrobione badania, które potwierdzą konieczność tych zabiegów".
- Rodzice popełniają olbrzymi błąd, wsłuchując się w "śmieci internetowe", a nie wierząc lekarzom - komentuje prof. Ryszard Lauterbach z Oddziału Klinicznego Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Nie ma zbędnych procedur
Od razu po narodzinach, w ciągu pierwszych dwóch dób, noworodek jest badany, osuszany, osłuchiwany i szczepiony.
- Miała szczepionkę, sprawdzałam. Ładnie się goi. Jak widać, jest szczęśliwym dzieckiem. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby jej się coś stało i nie zaszczepiłabym jej na to - mówi mama Laury Cieślik.
Dziewczynka będzie miała badany słuch, serce a także krew, by wykluczyć różne choroby. Neonatolog dr Rzepecka-Węglarz ze szpitala "Ujastek" w Krakowie mówi, że nie zna procedury, która byłaby tu zbędna. - Zabezpieczamy maluszka, żebyśmy mogli z czystym sumieniem wypuścić go do domu - dodaje.
Niektóre wady ujawniają się dopiero po trzeciej dobie życia, kiedy dziecko opuszcza szpital. Dlatego trzeba sprawdzić i zrobić jak najwięcej.
- Gdybyśmy zrezygnowali z niektórych procedur, to byśmy tych dzieci nie mieli. One by zginęły - przekonuje prof. Barbara Królak-Olejnik z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
"Doktor Google wie najlepiej"
Coraz częściej jednak rodzice mają własne zdanie. - Często słyszymy od naszych pacjentów, że „dr Google jest najlepszym informatorem” - ubolewa prof. Królak-Olejnik.
Rodzice zabranej ze szpitala w Białogardzie dziewczynki obawiają się, że podanie witaminy K mogłoby zaszkodzić. - Może to rodzić niebezpieczeństwo zakrzepicy - podkreśla Arkadiusz Tetela. Lekarze mówią, że to brak witaminy K jest szkodliwy. - Zapobiega ciężkim powikłaniom w postaci krwawienia do komór bocznych mózgu - tłumaczy prof. Królak-Olejnik.
Po tym, jak rodzice nie zgodzili się na zabiegi u dziecka, sąd ograniczył im prawa rodzicielskie. We wtorek zdecyduje, czy wyrok uchylić czy wydać ostrzejszy.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN