Tygrysy wracają do siebie, a pomagają im w tym proste rzeczy - sen, jedzenie, picie i ciepło. Prokuratura zajmuje się osobami odpowiedzialnymi za przewóz tych drapieżników. Tygrysy miały jechać do rosyjskiego zoo, które nazywa się Bajka. A ponieważ ich dokumenty są pełne bajek, to śledczy sprawdzają, czy właśnie odkryli przemyt.
Tygrysy, które utknęły na granicy polsko-białoruskiej dostały już swoje boksy i nowe imiona.
- Softi i Aqua z Samsonem cały czas leżą. Są tak wycieńczeni, tak chudzi, że ciężko jest im chodzić i to widać. Zrobią kilka kroków i kładą się. Jest ciężko - wyjaśnia opiekunka zwierząt drapieżnych Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu Zofia Wieczorek.
Tygrysy odpoczywają, a pracują polscy prokuratorzy. W piątek zatrzymano i przesłuchano dwóch włoskich kierowców. Natomiast w czwartek aresztowano rosyjskiego organizatora transportu drapieżników.
Jak twierdzą podejrzani, tygrysy wieźli do ogrodu zoologicznego w rosyjskim Dagestanie, który nazywa się Skazka, czyli Bajka.
Transport miał być zorganizowany wzorowo
O ogrodzie zoologicznym Bajka, który znajduje się w barakach po opuszczonym hotelu, ponad dwa lata temu informowały lokalne media rosyjskie: - Okazało się że zoo pracuje bez licencji, a zwierzęta, spośród których wiele to gatunki zagrożone - żyją w strasznych warunkach - mówiła prezenterka telewizji RGVK z Dagestanu.
Właśnie do tego zoo były transportowane tygrysy. Miały odpocząć tam po pracy w cyrku. Tak twierdzi w rozmowie z "Faktami" dyrektorka ogrodu zoologicznego Irina Kulikowska. - Te zwierzęta pracowały w cyrku. Są przyzwyczajone do transportu w małych klateczkach. Teraz są na emeryturze i miały szczęśliwie dożyć swoich dni w naszym zoo - mówi. Zapytana o to czy ich ogród kupił tygrysy, odpowiedziała, że był to prezent od włoskiego cyrku.
Pracownikiem zoo, do którego miały być przetransportowane tygrysy, jest zatrzymany przez policję Rosjanin. Mężczyzna usłyszał od polskich prokuratorów zarzut znęcania się nad zwierzętami.
We wtorek Rinat V. zapewniał, że transport tygrysów był zorganizowany wzorowo. - W samochodzie na górze i wewnątrz jest wentylacja. Wszystkie normy zostały dochowane. Bez tych norm żadna organizacja nie wystawiłaby nam certyfikatu - mówił.
Nowe imiona dla tygrysów
W prawdziwość tych certyfikatów wątpią pracownicy poznańskiego zoo. Dlatego tygrysom nadali nowe imiona, ponieważ nie wierzą w nic, co napisano w dokumentach zwierząt.
- Wiemy, że ta dokumentacja jest guzik warta - podkreśla Małgorzata Chodyła rzecznik prasowy Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu.
W okazanych dokumentach nie zgadza się nawet płeć zwierząt. Papiery zostały wystawione dla dwóch samców i siedmiu samic. Są trzy samice, a reszta to samce. Trudno więc nie zadać pytań o legalność całego transportu. Zwłaszcza że tygrysy, które Rosjanie od Włochów mieli dostać za darmo, warte są ogromne pieniądze.
- Przemyt dzikich zwierząt i części ciał dzikich zwierząt to jest trzeci pod względem wartości czarny rynek na świecie - wyjaśnia Katarzyna Karpa-Świderek z Fundacji WWF Polska.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24