Według ministra finansów - możliwe, że zmagamy się teraz z największym kryzysem w historii wolnej Polski. Wszyscy martwią się o pracę, o pieniądze, nauczyciele o szkoły, a lekarze o to, jak ratować ludzi. Ale okazało się, że to właściwy czas na podwyżki dla polityków. Tylko 33 posłów było przeciw.
Jeśli ktoś się łudził, że sprawa podwyżek dla parlamentarzystów, ministrów, prezydenta i samorządowców zniknie w natłoku innych wydarzeń, to się przeliczył.
- Opozycja w Polsce straciła moralne prawo do nazywania się w ten sposób. Straciła moralne prawo do tego, by kiedykolwiek powiedzieć PiS-owi, że robi w Polsce coś źle - uważa Szymon Hołownia, lider ruchu Polska2050.
To było do przewidzenia, że budujący nowy ruch Szymon Hołownia wykorzysta ten moment do podkreślenia swojej odrębności od klasy politycznej. Wśród części posłów podwyżki akurat teraz budzą niesmak.
- Jest duży strach. Ludzie naprawdę boją się utraty pracy. Ludzie boją się co będzie za pół roku, co będzie za rok. W tych okolicznościach powinniśmy, naprawdę, w pierwszej kolejności zająć się ich sytuacją - mówi Franciszek Sterczewski z KP Koalicji Obywatelskiej.
Przeciwko podwyżkom głosowali posłowie Konfederacji. W Koalicji Obywatelskiej wyłamało się dziewięciu posłów. W Lewicy siedmiu. Wszyscy z partii Razem. Klub Ludowców też się podzielił. Przeciwko głosowali głównie posłowie z Kukiz'15. Klub PiS prawie w całości głosował za podwyżkami. To PiS zainicjował ustawę, ale dostał pełne poparcie ze strony liderów politycznych innych ugrupowań.
Zły moment?
- Nie mnie jest oceniać moment. Uważam, że systemowe uregulowanie tej kwestii jest ważnym elementem. Podobnie jak w innych krajach - twierdzi Piotr Mueller, rzecznik prasowy rządu.
Moment jest jednak niezwykle istotny, gdy cały świat pogrąża się w kryzysie wywołanym pandemią.
- Na początku koronawirusowego kryzysu rząd Nowej Zelandii podjął uchwałę, że obniża pensje wszystkim urzędnikom rządowym o 20 procent - zauważa profesor Radosław Markowski, socjolog i politolog z uniwersytetu SWPS.
Opozycja usprawiedliwia poparcie dla podwyżek sytuacją samorządowców, którym też obniżano pensje, gdy Jarosław Kaczyński gasił kryzys wywołany nagrodami dla rządu Beaty Szydło.
- Było wiele wniosków ze strony samorządowców, ze strony organizacji samorządowych - tłumaczy Władysław Kosiniak-Kamysz z KP Koalicji Polskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Samorządowcy są jednak sceptyczni, bo jak mówią - wiedzą z czym muszą się mierzyć.
- To nie jest ten czas na tego typu decyzje w obliczu pandemii, w obliczu nieznajomości, jak wygląda stan finansów publicznych. Myślę, że powinniśmy się skupić zupełnie na czym innym - uważa Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
Co zrobi Senat?
Ustawa już w poniedziałek ma trafić do Senatu, gdzie trwa debata jak zażegnać wizerunkowy kryzys. Głosować szybko - jak w Sejmie - czy zgłaszać poprawki.
- Intensywnie rozmawiamy z koleżankami i kolegami senatorami na temat tej ustawy. Ja sam wiem o tym, że na pewno ustawy w takim kształcie nie poprę - zapewnia Bogdan Klich, senator z KP Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej.
Nie tylko posłowie dostaną podwyżkę. Dużo większe pieniądze popłyną też dla partii politycznych.
- Prawie pół miliarda złotych w sytuacji, w której znajduje się dzisiaj ochrona zdrowia. W której znajduje się dzisiaj polska edukacja. W której samorządy palą co trzecią latarnię, bo mają takie budżety, jakie mają, po koronawirusie - mówi Szymon Hołownia.
Co partie zamierzają zrobić z dodatkowymi pieniędzmi?
- Może mam taką nadzieję, czy mam takie marzenie, że w końcu do tego dojdziemy, że te pieniądze będą wydawane tak, jak powinny być wydawane. Na analizę, na ekspertyzę, na pracę nad programem - mówi doktor Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nieoficjalnie informacje są takie, że Platforma chce otwierać biura w każdym powiecie, a część pieniędzy przeznaczyć na stypendia dla uzdolnionej młodzieży.
Autor: Katarzyna Koledna-Zaleska / Źródło: Fakty TVN