Ustawa o IPN jeszcze nie działa, ale już jest przeciwskuteczna. Świat, tłumacząc polsko-izraelski konflikt, tłumaczy na wszystkie języki sformułowanie "polskie obozy śmierci". - To rujnuje lata pracy, między innymi Lecha Kaczyńskiego - ocenia Aleksander Kwaśniewski, były prezydent Polski.
Jeśli izraelskie gazety piszą po polsku do Żydów i Polaków, to znaczy, że stało się coś złego. To dowód na to, jak żywa jest obawa i podejrzenie, że nowa ustawa o IPN będzie służyła polskiemu rządowi do kneblowania badań i prawdy historycznej.
- Nasuwa się podejrzenie u osób niezorientowanych, że rząd ma coś do ukrycia. A jeśli ma coś do ukrycia, to znaczy, że zrobił coś strasznego, co teraz chce ukryć przy pomocy dziwnego prawa, które na dodatek jest prawem karnym - komentuje reżyser Agnieszka Holland. - Straciliśmy bardzo dużo i obawiam się, że straciliśmy wielu przyjaciół - dodaje.
Postępy wielu lat
Od jedenastu lat na liście UNESCO obóz w Auschwitz nosi nazwę niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady. - To wymagało wielkiego wysiłku dyplomatycznego. I Polacy robili to ręka w rękę ze środowiskami żydowskimi, zwłaszcza ze środowiskami i organizacjami Żydów amerykańskich - mówi Ewa Junczyk-Ziomecka, prezes Fundacji Edukacyjnej Jana Karskiego, była minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Była minister o tej współpracy polsko-żydowskiej w tamtych czasach wie wszystko, bo już wtedy i wcześniej polska dyplomacja walczyła z określeniem "polskie obozy śmierci".
Takie stwierdzenie właściwie zniknęło z mediów, dzięki dyplomacji i edukacji. I dzięki wysiłkom wszystkich polskich rządów i prezydentów. Jeśli teraz ktoś używa stwierdzenia "polskie obozy zagłady", to w zdecydowanej większości wynika to z niedouczenia albo kalki językowej. Tak jak w Polsce się mówi getto warszawskie, chociaż nikt przy zdrowych zmysłach nie sugeruje, że getto stworzyli warszawiacy.
Fraza powszechna jak nigdy
- W ciągu ostatnich 48 godzin dzięki tej ustawie określenie "polskie obozy śmierci" pojawiło się w mediach społecznościowych i w prasie prawie milion razy. Jest to niebywały "sukces" polityki PiS, że to określenie właśnie weszło do światowego obiegu - ocenia Agnieszka Magdziak-Miszewska, była ambasador RP w Izraelu.
Z powodu projektu ustawy, która nie precyzuje, jakie konkretne stwierdzenie chce ścigać polski wymiar sprawiedliwości, i w świecie, i w Polsce, rodzi się obawa albo podejrzenie, że prokuratorzy IPN-u pod wpływem polityków zaczną decydować, kto łamie prawo, na przykład mówiąc o zbrodni w Jedwabnem.
Gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski za zbrodnię w Jedwabnem przeprosił, to prestiż Polski w świecie tylko wzrósł. A nie było mowy o konkretnych nazwiskach sprawców, tylko o zbrodni sąsiadów na sąsiadach.
Dzięki gestowi w Jedwabnem Lech Kaczyński mógł później tylko poprawiać relacje polsko-żydowskie - nie tylko polsko-izraelskie. I z biegiem lat stało się tak, że nawet jeśli ktoś rzadko mówił o "polskich obozach zagłady", to natychmiast przepraszał. Aż do teraz - do nowelizacji ustawy o IPN.
Wicemarszałek Senatu i były minister edukacji i szkolnictwa wyższego Michał Seweryński (PiS) mówi, że na pewno poprawek do ustawy o IPN nie będzie zgłaszał. Spór polsko-izraelski wybuchł parę tygodni po tym, jak europoseł PiS Ryszard Czarnecki porównał działania Róży von Thun do działań szmalcowników w czasie wojny.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl