55-latek z rozrusznikiem serca zaatakował ósmy szczyt świata. Lekarze pozwolili, więc pokazał, że to możliwe. Nie zatrzymały go ani wiek, ani choroba. Problem był jedynie z pogodą.
Piotrowi Głowackiemu ekipa "Faktów" TVN towarzyszyła na każdym etapie jego przygotowań do wyprawy na sam szczyt Manaslu. Kluczowym momentem w przygotowaniach do wyprawy było uzyskanie prawidłowych wyników medycznych badań.
- Wyniki badania są prawidłowe. Nie ma tutaj żadnych odstępstw od normy. Takich istotnych, które by przeszkadzały panu w podjęciu wyprawy - taką diagnozę Piotr Głowacki usłyszał w lipcu od Patrycji Nowak-Majdy z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach.
Skoro lekarze nie mieli wątpliwości co do akcji serca, to przyszedł czas na akcję górską. Przed wyjazdem na ósmą najwyższą górę świata, alpinistę z Mysłowic częściej niż w domu można było spotkać na Babiej Górze. Na początku wbiegał "na lekko", ale przy kolejnych wejściach jego plecak potrafił ważyć nawet 16 kilogramów.
Po Beskidach chodził w zabójczym tempie. Odczuwała to jednak głównie ekipa "Faktów". Pan Piotr uważa, że najważniejsze w takiej wyprawie jest to, by nauczyć się nie zatrzymywać, a odpoczywać w ruchu.
Brak taryfy ulgowej
W drodze na Babią Górę Piotr Głowacki zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny element. Chodzi o sposób, w jaki może w ogóle nosić plecak. By nie obciążać miejsca, gdzie znajduje się rozrusznik serca, cały ciężar musi kłaść tylko na jedną szelkę i pas biodrowy.
Droga do podjęcia wyprawy na ośmiotysięcznik zaczęła się przed wielu laty. Najintensywniejszy był oczywiście ostatni rok. W kalendarzu najczęściej pojawiały się wpisy" "trening", "wizyta u lekarza" i "kolejne, 20. wejście na Babią Górę".
W końcu pojawił się wpis dotyczący wyjazdu w Himalaje. A przecież po wszczepieniu rozrusznika Piotr Głowacki miał je tylko podziwiać w telewizji.
- Jeden z lekarzy powiedział "chłopie, siedź w domu z pilotem przed telewizorem i ciesz się, że żyjesz" - opowiadał w sierpniu 2017 Piotr Głowacki.
Jednak pan Piotr nie wziął sobie tych słów do serca i postanowił zapuścić się w najwyższe góry świata. Razem z nim znaleźli się tam Rafał Fronia, uczestnik zimowej wyprawy na K2 i Paweł Michalski, zdobywca ośmiotysięczników.
- Piotrek nie miał żadnej taryfy ulgowej, jeżeli chodzi o wyprawę. Dźwigał tyle samo, co wszyscy, pokonywał te same dystanse, tak samo pracował na rzecz wyprawy. Tutaj nie różnił się od każdego innego uczestnika - wspomina Paweł Michalski, himalaista.
Podobnie jak pozostali członkowie wyprawy, Piotr Głowacki doszedł do wysokości 7200 metrów. Na szczycie ostatecznie przez pogodę stanąć się nie udało. Byłby to pewnie najlepszy prezent urodzinowy w życiu. W bazie pod Manaslu Piotr Głowacki świętował bowiem swoje 55. urodziny.
Autor: Robert Jałocha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN