Dla pani Anny każdy dzień jest ważny, każdy jest po coś i na każdy ma jakieś plany. Tylko, że bez protezy nogi pani Annie jest bardzo ciężko je realizować. Kolejne protezy pani Anna miała od czasów II wojny światowej, nawet w obozie koncentracyjnym. Teraz NFZ nie chce sfinansować kolejnej. A na zakup protezy z własnych środków pani Anny zwyczajnie nie stać.
93 lata, doskonała pamięć, sarkastyczne poczucie humoru, numer na ręku, który nie odebrał jej silnej woli życia i tylko jedno marzenie. Choć akurat w jej przypadku "marzenie" to za dożo powiedziane. - Marzyć to ja nie lubię, jestem skorpionem, więc konkretnie wszystko rozprawiam. Muszę mieć protezę, no! - mówi pani Anna.
Każda kolejna proteza wyznaczała kolejny okres w jej życiu. Pierwszą dostała zaraz po tym, jak zaczęła się II wojna światowa. Pociąg, którym jechała z rodzicami, został ostrzelany przez hitlerowców. Kula trafiła 13-letnią Anię w nogę. Wdała się gangrena. Tak pani Anna straciła nogę.
W Auschwitz była pierwszą osobą, którą nawet naziści potrafili potraktować wyjątkowo. - Nie musiałam stać na apelu, tylko być na bloku w widocznym miejscu - wspomina.
W efekcie dzięki protezie łatwiej było jej przetrwać obóz koncentracyjny. Teraz trudno jej żyć bez protezy na 20 metrach kwadratowych na trzecim piętrze, w bloku bez windy.
Pomagają jej uczniowie
Gdyby nie licealiści Karol i Konrad, pani Anna nie miałaby ani co jeść, ani jak wyjść do lekarza. Chłopcy dosłownie noszą ją na rękach.
- Rzeczywiście jest to dosyć, wydaje mi się, uwłaczające, żeby osoba z taką historią musiała teraz borykać się ze śmiesznymi kwotami - uważa Konrad Opałko. Bo nie chodzi o miliony, a o dziewięć tysięcy złotych. NFZ chce dać tylko 3,5 tysiąca. - Ja nic nie wiedziałam, że ja mam coś płacić za to. No, przecież ja nie byłam inwalidą z wypadku, tylko z wojny - mówi pani Anna.
Jeden urząd odsyła do drugiego
Ostatnia proteza, którą pani Anna dostała od państwa, pamięta jeszcze 2005 rok i pielgrzymkę do Jerozolimy. Staranne wykonana, doskonale dopasowana - na zdjęciach nawet nie widać, że nosi protezę. Niestety, proteza powinna być wymieniona już dziesięć lat temu. Teraz robi pani Annie tylko krzywdę. - Każdy krok jest jak na żyletkach - mówi.
A pani Anna chciałaby jeszcze i zatańczyć, i pójść na spacer po ukochanych Bieszczadach lub do Oświęcimia, na kolejne spotkanie z młodzieżą, gdzie opowiada o historii jako jej świadek.
NFZ nie zgodził się na rozmowę w sprawie protezy pani Anny. Resort zdrowia odsyła dziennikarzy do NFZ, resort obrony nie miał czasu na rozmowę, a w ministerstwie kultury i w kancelarii premiera polecono nam Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Tylko ten urząd obiecał, że się sprawie przyjrzy.
Informacje na temat wsparcia dla pani Anny można znaleźć na stronie portalu pomagamy.im [LINK].
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN