Migranci na granicy komunikują się za pomocą kartonów z napisami. Piszą, że są chorzy

22.08.2021 | Migranci na granicy komunikują się za pomocą kartonów z napisami. Piszą, że są chorzy
22.08.2021 | Migranci na granicy komunikują się za pomocą kartonów z napisami. Piszą, że są chorzy
Andrzej Zaucha | Fakty TVN
22.08.2021 | Migranci na granicy komunikują się za pomocą kartonów z napisami. Piszą, że są chorzyAndrzej Zaucha | Fakty TVN

Nie wiadomo, ile osób pozostało w koczowisku na granicy polsko-białoruskiej obok wsi Usnarz Górny. Straż Graniczna twierdzi, że ta liczba się zmniejszyła, natomiast Muhammad z koczowiska pokazał dziennikarzom karton z napisem, że wciąż są tam 32 osoby. Cały czas żołnierze nie pozwalają osobom postronnym dojść do miejsca, gdzie koczują migranci. Komunikacja odbywa się za pomocą kartonów z napisami w języku angielskim. Migranci piszą, że są chorzy, że potrzebują jedzenia i wody, a także że proszą o azyl.

Z migrantami, którzy utknęli na polsko-białoruskiej granicy, przedstawiciele Fundacji Ocalenie próbują kontaktować się za pomocą megafonu. Jednak są zagłuszani przez przez sygnały dźwiękowe, które są włączane w tym celu w samochodach Straży Granicznej. Od dwóch dni do grupy migrantów nie mają dostępu wolontariusze, prawnicy oraz dziennikarze. Dostępu do nich blokują żołnierze.

- To jest straszne, nieludzkie, to jest nie do pomyślenia, że to jest możliwe, żeby się tak zachowywać w tak strasznie trudnej sytuacji - komentuje pani Danuta Kuroń, która przyjechała do Usnarza Górnego.

Migranci jednak znaleźli sposób, by odpowiedzieć wolontariuszom i przedstawicielom Fundacji Ocalenie. Na kartonach uniesionych na gałęziach napisali w języku angielskim, że są chorzy, potrzebują wody, jedzenia i chcą ochrony międzynarodowej. "Ratujcie nasze życia" - głosił jeden z napisów.

- Kobiety mają zapalenie pęcherza, być może też zapalenie nerek i początki ostrej niewydolności nerek z tego względu, że starają się nie oddawać moczu - ocenia Paulina Bownik, lekarka. Dla muzułmańskiej kobiety nie ma większego upokorzenia niż oddawanie moczu w obecności mężczyzn.

Sprzeczne informacje w sprawie liczby migrantów

Z Afganistanu migranci wyjechali przed miesiącem, a na polsko-białoruskiej granicy są od dwóch tygodni. - Cały ten obszar, który leży między Afganistanem a Unią Europejską, to nie są kraje, w których uchodźca, uchodźczyni może szukać bezpieczeństwa - ocenia Marianna Wartecka z Fundacji Ocalenie.

Polska Straż Graniczna podała w niedzielę rano, że większość migrantów wróciła na Białoruś. W następnym komunikacie napisała, że białoruskie władze przywiozły nowych migrantów i zorganizowały spotkanie z mediami, a liczba migrantów wynosi 24.

Tego samego dnia po południu Muhammad z koczowiska pokazał karton z napisem, że są tam 32 osoby, czyli ich liczba nie uległa zmianie. Nie możemy jednak tego zweryfikować.

Do migrantów próbowała się również dostać wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, ale również bezskutecznie. - Jak ja słyszę, że panowie słuchają rozkazów, to byli tacy żołnierze, którzy wykonywali rozkazy. Kurde, Wojsko Polskie, żeby do tego stopnia upadło, żeby ktoś potrafił wydać takie rozkazy - powiedziała z żalem.

Migranci w placówce Straży Granicznej w Szudziałowie

Mimo mobilizacji Straży Granicznej oraz wojska, ustawiania zasieków z drutu kolczastego, migranci nadal próbują - często skutecznie - przekraczać polsko-białoruską granicę. Do placówki Straży Granicznej w Szudziałowie w sobotę wieczorem przywieziono osiem osób z Afganistanu, Iraku i Jemenu. Według wolontariuszy wszyscy chcieli ochrony w Polsce.

- Spędziliśmy razem sporo czasu, opowiadali nam swoje historie. Jeden z mężczyzn z Afganistanu jest żołnierzem, walczył razem z wojskami amerykańskimi przeciwko talibom, jest zagrożony, wie, że jest poszukiwany przez talibów - przekazała Marysia Złonkiewicz z Fundacji "Polska Gościnność".

Do tych migrantów nie dopuszczono prawników, a w nocy było widać, jak kolumna pojazdów wyjechała z placówki.

- Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo dokąd i nie wiadomo, czy został przyjęty ich wniosek o ochronę międzynarodową - powiedział dziennikarzom Łukasz Kołodziej, prawnik z Fundacji Ocalenie.

Według niepotwierdzonych danych Straż Graniczna migrantów z placówki w Szudziałowie próbowała przepędzić przez granicę na Białoruś. Pozwala na to rozporządzenie z 20 sierpnia 2021 roku podpisane przez wiceministra spraw wewnętrznych Macieja Wąsika.

"W przejściu granicznym, na którym ruch graniczny został zawieszony lub ograniczony, oraz poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego osoby takie zawraca się do linii granicy państwowej" - czytamy w rozporządzeniu. "Osoby takie" to między innymi osoby, które nie są obywatelami polskimi i nie posiadają dokumentów zezwalających im na wjazd na terytorium Polski.

- Nie można uchylać konwencji genewskiej na podstawie rozporządzenia ministra, to jest jakiś, nie zawaham się tego słowa użyć, absurd prawniczy i tego rodzaju rozporządzenie po prostu nie może być stosowane - ocenia Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Zgłaszać można się jeszcze do poniedziałku. Chodzi o akcję "Żonkile". 19 kwietnia, w rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim, wolontariusze będą wręczać warszawiakom papierowe kwiaty i informować o wydarzeniach sprzed lat.

Zbliża się rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. Muzeum POLIN szuka wolontariuszy

Zbliża się rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. Muzeum POLIN szuka wolontariuszy

Źródło:
Fakty TVN

Według skazanego to miała być obrona konieczna. Arkadiusz D. twierdzi, że zabił nożem mężczyznę, bo myślał, że to włamywacz. Ofiara prawdopodobnie po prostu pomyliła drzwi mieszkania w kamienicy. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał Arkadiusza D. za winnego i skazał na 15 lat więzienia.

Twierdzi, że zabił w obronie koniecznej. Sąd mu nie uwierzył. "Nie bronił żadnych dóbr"

Twierdzi, że zabił w obronie koniecznej. Sąd mu nie uwierzył. "Nie bronił żadnych dóbr"

Źródło:
Fakty TVN

Na tę decyzję władze Karpacza i zrzeszeni tam w klubach narciarze i snowboardziści czekali dekadę. Liczyli na to, że powstanie tam trasa mająca homologację FIS-u. To pozwalałoby organizować tam mistrzostwa Polski i zawody międzynarodowe. Zabrakło około stu metrów. Zgoda Ministerstwa Klimatu i Środowiska, owszem, pozwala na rozbudowę istniejącego stoku, ale pełni szczęścia nie ma. Sportowcy i trenerzy są nieco rozczarowani - obwiniają władze Karkonoskiego Parku Narodowego. Przyznają jednak, że jest to krok ku poprawie warunków trenowania.

Na decyzję czekali 10 lat. Narciarze w Karpaczu będę mieli nową trasę, ale nie tak długą, jak chcieli

Na decyzję czekali 10 lat. Narciarze w Karpaczu będę mieli nową trasę, ale nie tak długą, jak chcieli

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Są tacy, którzy na randkę wybierają wolontariat. Jedna z fundacji zorganizowała akcję, podczas której zakochani pomagają osobom poszkodowanym podczas wrześniowej powodzi.

Z okazji walentynek zorganizowano walentynkową akcję pomocową dla powodzian

Z okazji walentynek zorganizowano walentynkową akcję pomocową dla powodzian

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Widać ewidentnie pewien chaos, ale wyłania się z niego kilka niestety niedobrych spraw. Sprawa pierwsza, to jest chęć zakończenia wojny za wszelką cenę i kosztem Ukrainy - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 były wiceszef MON Janusz Zemke pytany o strategię USA w sprawie doprowadzenia do pokoju w Ukrainie. Były dowódca jednostki GROM generał Roman Polko zwrócił uwagę na "pozbycie się kart atutowych".

"Z chaosu wyłania się kilka niedobrych spraw. Pierwsza, to chęć zakończenia wojny za wszelką cenę"

"Z chaosu wyłania się kilka niedobrych spraw. Pierwsza, to chęć zakończenia wojny za wszelką cenę"

Źródło:
TVN24

Zastanawiałem się, czy gdyby ci ludzie, którzy dzisiaj rządzą Ameryką, byli w Waszyngtonie w latach 90., to Polska byłaby dzisiaj w NATO. Mam bardzo silne podejrzenie, że nie - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były ambasador Polski w USA Janusz Reiter. Według wieloletniego korespondenta w Rosji Wacława Radziwinowicza "spełnia się scenariusz marzeń Putina".

"Spełnia się scenariusz marzeń Putina"

"Spełnia się scenariusz marzeń Putina"

Źródło:
TVN24

Donald Trump, dzień po rozmowie telefonicznej z rosyjskim przywódcą, zapewnia, że Kreml chce zakończenia wojny w Ukrainie. Mówi też, że spodziewa się spotkania z Władimirem Putinem. Zdaniem byłej szefowej biura CNN w Moskwie Donald Trump chce zaprowadzić pokój w Ukrainie, ale jego działania są na rękę Władimirowi Putinowi. - To, co widzimy, to niewiarygodnie mieszane sygnały płynące z administracji amerykańskiej - stwierdziła w rozmowie z "Faktami o Świecie" TVN24 BiS Jill Dougherty.

"Nie jestem przekonana w ogóle, że administracja Trumpa ma jakikolwiek szczegółowy plan". Chodzi o Ukrainę

"Nie jestem przekonana w ogóle, że administracja Trumpa ma jakikolwiek szczegółowy plan". Chodzi o Ukrainę

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

Prezydent USA Donald Trump przekazał, że spodziewa się spotkania z Władimirem Putinem, prawdopodobnie w Arabii Saudyjskiej. Wcześniej z przywódcą Rosji rozmawiał telefonicznie. Trump po raz kolejny decyduje się nawiązać relację, która potencjalnie niesie ze sobą niebezpieczeństwo.

"Trump najwyraźniej nigdy nie spotkał dyktatora, którego by nie lubił"

"Trump najwyraźniej nigdy nie spotkał dyktatora, którego by nie lubił"

Źródło:
CNN