Węgry mogą dostać unijne środki na realizację Krajowego Planu Odbudowy szybciej niż Polska. Viktor Orban wie, jakie warunki musi spełnić i krok po kroku zmierza do wyznaczonego celu. W Polsce natomiast słychać, że grudzień będzie czasem dobrych wiadomości.
Do Viktora Orbana dotarła dobra informacja z Brukseli - Komisja Europejska zaakceptowała węgierski Krajowy Plan Odbudowy. Warunkiem wypłaty będzie realizacja rygorystycznych "kamieni milowych".
- Żadne środki nie zostaną wypłacone, dopóki kluczowe kamienie milowe nie będą zrealizowane - przekazał Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej.
Ostateczną decyzję podejmą państwa członkowskie, ale już wiadomo, że Orban od miesięcy potajemnie dogaduje się z Komisją i krok po kroku realizuje część reform. Budapeszt liczy, że na początku przyszłego roku dostanie z Brukseli przelew. Profesor Maciej Kisilowski z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Wiedniu jest zdania, że Węgrzy szybciej dostaną pieniądze niż Polska.
Bruksela chce zamrozić część innych funduszy dla Węgier, póki te nie wprowadzą reform choćby w zakresie praworządności i walki z korupcją, ale Orban wyraźnie zaczął grać na uzyskanie pieniędzy z KPO.
- Orban może już pozwolić sobie na rozluźnienie systemu, ponieważ kontroluje już tyle innych obszarów, że nie zagrozi to jego władzy - ocenia profesor Kisilowski.
- Nawet Orban jest w stanie pójść na pewne ustępstwa i sięgnąć po tak bardzo potrzebne mu pieniądze - zwraca uwagę Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Polska wciąż bez unijnych pieniędzy
Polski Krajowy Plan Odbudowy został przez Brukselę zatwierdzony pół roku temu. Na stole leżą miliardy, wystarczy po nie sięgnąć i wypełnić "kamienie milowe" - do czego zobowiązał się rząd, ale czego wciąż nie robi.
- Smutne i straszne, że Orban, który jest sojusznikiem Putina w Europie, może dostać pieniądze z Unii Europejskiej szybciej niż Polska - uważa Krzysztof Gawkowski, poseł Lewicy.
- Mam nadzieję, że grudzień to będzie czas pozytywnych wiadomości - zapewnia Adam Bielan, eurodeputowany Partii Republikańskiej, koalicjant Prawa i Sprawiedliwości.
Minister do spraw europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk był w Brukseli, by negocjować z Komisją Europejską, ale tam miał usłyszeć, że czas na rozmowy minął. Teraz trzeba wprowadzić reformy i w tym przypadku rząd faktycznie musi negocjować, ale we własnych szeregach.
- Mam nadzieję, że ta większość się znajdzie, jestem tu optymistą. (...) Nie chcę przesądzać, czy koledzy z Solidarnej Polski poprą taki czy inny zapis - mówi Bielan.
Do zmiany są nie tylko ustawy sądowe, ale choćby tak zwana ustawa wiatrakowa. W tym przypadku PiS też nie ma poparcia Ziobry, więc premier próbuje dogadywać się z opozycją, bo pieniądze z KPO są potrzebne natychmiast.
- Będziemy patrzeć jak przez szybę, jak kraje Unii Europejskiej będą z tych pieniędzy korzystać, będą się rozwijać, a Polska będzie się cofała - uważa Urszula Pasławska, posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Poza brakiem pieniędzy z KPO należy pamiętać jeszcze o karach, które są cały czas naliczane i będą systematycznie potrącane, dopóki rząd nie zmieni prawa. Kara za niewykonywanie decyzji TSUE to już miliard 800 milionów złotych.
Autor: Michał Tracz / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24