Pisała w internecie, że grypa jest groźniejsza niż koronawirus. Szybko przekonała się, że była w błędzie. Doktor Beata Poprawa zakaziła się od pacjenta w szpitalu tuż po Wielkanocy. Chciała przechorować koronawirusa w domu. Jak mówi - to było traumatyczne przeżycie.
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Doktor Beata Poprawa jest kardiologiem i jednocześnie ordynatorem oddziału wewnętrznego wielospecjalistycznego szpitala. Ciężka choroba przyszła nagle, odrywając ją od pracy i pacjentów.
- Na początku ja sama na Facebooku uspokajałam, że grypa jest dużo większym zagrożeniem - mówi doktor Beata Poprawa, ordynator oddziału wewnętrznego Wielospecjalistycznego Szpitala Powiatowego w Tarnowskich Górach.
Wtedy pojawił się koronawirus.
- Wieczorem, w sposób dosłownie lawinowy, czułam z każdą minutą, że moje mięśnie zaczynają być coraz bardziej bolesne. Miałam takie poczucie paraliżu całego ciała - opowiada doktor Poprawa.
Pani Beata straciła głos z powodu kłopotów z tchawicą i niemal straciła wzrok z powodu zapalenia spojówek. Nie miała siły, żeby podejść do okna i pokazać się patrolowi policji. Chodzenie i oddychanie stało się koszmarem. W nocy nie mogła spać. Do tego dochodziły lęki o życie.
- Ja po prostu miałam dużą duszność. Temperatura nie chciała mi spaść i tak w zasadzie cały czas miałam wrażenie, że jeżeli się położę, to ja już nie wstanę - relacjonuje doktor Beata Poprawa.
"Nie wolno nam się poddawać"
W izolacji zupełnie sama spędziła miesiąc. Rodzina jedzenie przynosiła jej pod drzwi, a grono zaprzyjaźnionych lekarzy nieustannie konsultowało pacjentkę przez telefon. Przyjmowała leki antywirusowe, respirator nie był potrzebny. Przy łóżku stała walizka z ubraniami gotowymi do szpitala.
- Próbowałam to cały czas w jakiś sposób opóźniać, że jeszcze jedna noc, jeszcze dam radę i jakoś przetrwałam, ale było to bardzo traumatyczne dla mnie doświadczenie - mówi pani Beata.
W pilotowaniu chorej zdalnie pomagał między innymi profesor Marian Zembala. - Nawet jak nas ten wściekły wirus uderzy i zaatakuje, to nie wolno nam się poddawać. Broń panie Boże! Trzeba wierzyć w pokonanie choroby - apeluje profesor Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Doktor Beata Poprawa została kilka dni temu wpisana na ogólnopolską listę ozdrowieńców. Koronawirus zniknął. Za kilka dni będzie mogła wrócić do pracy na oddział w szpitalu. - Postaram się podzielić doświadczeniami z moim zespołem. Powiedzieć im, że ta choroba to nie jest przypadek, tylko to jest konkretny człowiek, który cierpi i on wymaga dużo większej empatii, większego zrozumienia - zapewnia.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24