Coraz więcej przypadków tajemniczej choroby u dzieci. "Wciąż niewiele o niej wiemy"


137 przypadków w samym stanie Nowy Jork to niemało, ale to podobno tylko wierzchołek góry lodowej. Dzieci chorują i mogą umrzeć z powodu tajemniczego zapalenia ogólnoustrojowego. 9-latek we Francji, który zmarł z powodu tej choroby, był również wcześniej zakażony koronawirusem SARS-CoV-2, ale zakażenie przebiegło bezobjawowo.

Lekarze są coraz bardziej zaniepokojeni, rodzice przerażeni - nowych przypadków tajemniczej choroby wśród dzieci przybywa, także w Europie.

We Francji zmarł na nią 9-letni chłopiec.

- Najpierw pojawiła się gorączka, potem wysypka na całym ciele. Lekarz zapisał synkowi antybiotyk i kazał przyjechać za 3 dni, ale w domu syn zaczął tracić przytomność, przelewał się przez ręce, dusił się. Gdy przyjechała karetka, było już za późno. Robili mu masaż serca, ale to nic nie dało - relacjonuje ojciec zmarłego chłopca.

Za oficjalną przyczynę śmierci dziecka uznano "uszkodzenie neurologiczne związane z zatrzymaniem krążenia". Podobne skutki ma choroba Kawasakiego.

- Dziecko to wykazywało typowe objawy tej choroby, ale nie możemy nazwać jej czystą chorobą Kawasakiego. Bardziej trafne byłoby mówienie o ogólnoustrojowej chorobie zapalnej, związanej z zakażeniem koronawirusem - twierdzi prof. Fabrice Michel, ordynator oddziału pediatrycznego Szpitala Uniwersyteckiego w Marsylii.

Testy wykazały, że chłopiec zakażenie SARS-CoV-2 przeszedł, ale wcześniej nie miał żadnych objawów.

Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl

- Wciąż badamy tę chorobę i wciąż niewiele o niej wiemy, nawet nie mamy dla niej nazwy. Moglibyśmy ją nazwać "Kawasaki połączony z COVID-em" - komentuje prof. Caroline Ovaert, pediatra i kardiolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Marsylii.

Przypadków przybywa

Kolejne kraje notują coraz więcej nowych przypadków nieznanej choroby dziecięcej: we Francji, w Wielkiej Brytanii, w Belgii, we Włoszech, w Hiszpanii i w Stanach Zjednoczonych. Tylko w stanie Nowy Jork potwierdzono aż 137 zachorowań. Najczęściej choroba jest klasyfikowana jako pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny (PMIS).

- Wiem, że to koszmar dla każdego rodzica. Jeszcze niedawno nikt o tym nie wiedział, wszyscy skupiliśmy się na COVID-19, ale nagle zorientowaliśmy się, że do szpitali trafia coraz więcej dzieci - przyznaje Andrew Cuomo, gubernator stanu Nowy Jork.

U dzieci, które wcale nie miały problemów z oddychaniem, pojawiało się za to i błyskawicznie postępowało ostre zapalenie naczyń krwionośnych.

- Kłopot w tej chorobie polega na uszkodzeniu naczyń wieńcowych, czyli naczyń serca. Te zmiany, które widzimy, zewnętrzne, ustępują i nie stanowi to problemu, natomiast około 20 procent pacjentów, którzy przebyli tę chorobę, miewa tętniaki naczyń wieńcowych i my się głównie tego powikłania boimy - ocenia pulmonolog i pediatra Paweł Gonerko.

Apel WHO

W Polsce do tej pory nie potwierdzono występowania tej choroby. Światowa Organizacja Zdrowia apeluje, aby lekarze i rodzice na całym świecie zwracali uwagę na następujące objawy u dzieci: wysoka gorączka połączona z wysypką, ból brzucha, biegunka lub wymioty, zapalenie spojówek, zaczerwienienie i puchnięcie języka.

- To jest bardzo dziwny zespół zapalny, a wniosek, jaki płynie w tej chwili z rosnącej liczby zachorowań jest jeden: musimy zachować ostrożność. Dzieci także są grupą zagrożoną - komentuje Anthony Fauci, dyrektor amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych.

Nowa choroba pojawiła się zaledwie 3 tygodnie temu, wciąż jest bardzo rzadka, ale gubernator Nowego Jorku, gdzie zaobserwowano ją po raz pierwszy, twierdzi, że zdiagnozowane przypadki to tylko wierzchołek góry lodowej.

Autor: Cezary Grochot / Źródło: Fakty TVN