Katowice w tym roku rezygnują z oprysków przeciwko kleszczom, bo po zeszłorocznych "wyginęło mnóstwo pszczół". Decyzję urzędników krytykuje chory na boreliozę pan Marek, który w zeszłym roku przekonał katowicki ratusz do walki z tymi pajęczakami.
Pan Marek Matyszczak, który po ugryzieniu kleszcza zachorował na boreliozę, w ubiegłym roku przekonał władze Katowic do oprysków przeciwko tym pajęczakom. W tym roku oprysków jednak nie będzie. Przez pszczoły.
- Wyginęło mnóstwo pszczół i to są głosy mieszkańców i ekologów - tłumaczy decyzję Ewa Lipka, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice. - Same opryski w kilkunastu miejscach nie zabezpieczą nas przed zachorowaniem na boreliozę. To my musimy pamiętać o środkach indywidualnej ochrony - dodaje.
- Życie, zdrowie mieszkańców, ich dzieci, zwierząt domowych jest ważniejsze niż inne owady - przekonuje jednak pan Marek.
Władze Katowic z kleszczami będą teraz walczyć ulotkami. Ulotek ma być tysiące, miejsc oprysków w całym mieście było jedenaście.
Kosztowne badania
Ci, których kleszcz ugryzie, muszą udać się na badanie do sanepidu. - Pacjent musi sobie sam za nie zapłacić. Koszt jest dosyć wysoki ze względu na to, że stosujemy tutaj najnowocześniejsze techniki diagnostyczne - wyjaśnia dr Beata Rozwadowska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
Mimo że co roku zakażeń boreliozą przybywa, to za badanie, które wstępnie pozwoli ugryzionemu zorientować się, czy ma się w ogóle czego bać, płaci on sam. Około dwustu złotych.
Zapakowanego w fiolkę kleszcza zanosi się do sanepidu lub prywatnego laboratorium. Choć kleszcz jest podstępny, to borelioza, której się u niego szuka, podstępna jest jeszcze bardziej.
- Jeżeli wynik będzie dodatni, to wcale nie znaczy, że mogło dojść do zakażenia, natomiast jeżeli będzie wynik negatywny, to też nie wyklucza możliwości zakażenia - tłumaczy dr Agnieszka Pawełczyk z Laboratorium "Amerlab" Zakładu Immunopatologii Chorób Zakaźnych i Pasożytniczych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Boreliozą zarażony jest średnio co trzeci kleszcz. - Jeżeli kleszcz bytuje dobę (...), to ten okres czasu jest wystarczający, by kleszcz zakażony zaraził również człowieka - tłumaczy dr Joanna Ostrowska, podlaski Konsultant Wojewódzki w dziedzinie Chorób Zakaźnych.
Jeśli kleszcz zarazi, to na skórze ukąszonych powinien pojawić się rumień. Jednak nie zawsze się pojawia. Dlatego minimum cztery tygodnie po ukąszeniu przez chorego kleszcza warto zrobić dwuetapowe badanie krwi. Skierowanie na takie badanie krwi można dostać od specjalisty, do którego skierowanie z kolei musi dać lekarz rodzinny. Za drogę na skróty trzeba płacić.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN