Jak to możliwe, że wszyscy słyszeli słowa o "chamskiej hołocie", a stojąca obok Jarosława Kaczyńskiego wicepremier Jadwiga Emilewicz - rzekomo nie? Z rozwiązaniem przychodzi Jarosław Gowin. - W sejmowych ławach rządowych jest kiepska akustyka - tłumaczy. Przybliżamy zatem tę polityczno-akustyczną zagadkę.
Wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz (Porozumienie) pytana w zeszły piątek, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński użył podczas obrad Sejmu słowa "hołota", odpowiedziała, że "nie słyszała tego".
- Nie słyszałam, ponieważ zaczęło głośniej mówić kilku ministrów - mówiła Emilewicz 5 czerwca.
Szczere stwierdzenie wicepremier odbiło się szerokim echem. Wywołało fale komentarzy zarówno ze strony opozycji, jaki i obozu rządzącego.
Jarosław Gowin w środę w "Rozmowie Piaseckiego" powiedział, że jest przekonany, że "premier Emilewicz mówiła prawdę".
- Zachęcam pana redaktora kiedyś, żeby pan został ministrem, zasiadł w ławach rządowych. Tam akustyka jest taka, że bardzo słabo słychać - powiedział Jarosław Gowin, lider Porozumienia, które razem z Prawem i Sprawiedliwością oraz Solidarną Polską tworzy Zjednoczoną Prawicę.
Z daleka słychać lepiej?
Wyrobioną opinię na temat sejmowej "akustyki" ma nie tylko Jarosław Gowin.
Zastępca rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel proponuje sięgnąć do źródeł. - Na stronie sejmowej są do przeczytania, do pobrania stenogramy z każdego posiedzenia - przypominał 5 czerwca Radosław Fogiel.
Jednak stenogramy z 4 czerwca jeszcze nie pojawiły się na stronie Sejmu. Za to są z 2 czerwca.
- Dzisiaj tak szczerze sobie porozmawiajmy. Mam pytanie do pana posła Czarnka - mówił wtedy poseł Krzysztof Śmiszek (klub Lewicy, partia Wiosna). Pada pytanie, słychać odpowiedź, ale i różne dopowiedzenia z sali.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że im mocniejsze przemówienie, tym większy hałas. - Boicie się Rafała Trzaskowskiego, bo boicie się, że on odeśle waszego prezydenta - mówił poseł Marcin Kierwiński (Koalicja Obywatelska, Platforma Obywatelska).
W odpowiedzi usłyszał donośny śmiech, który rozległ się w sejmowej sali. - Bardzo się tego boicie. I będzie pan (Kaczyński - przyp. red.) płakał z tego powodu - kontynuował poseł.
Tyle zamieszania, a przecież tylko część miejsc jest zajęta.
Przy tak zaciętych dyskusjach warto pamiętać, że mikrofony są czułe, a resztę wyłapią protokolanci. I tylko "hołoty" nie słychać.
- Ja oczywiście słyszałam te słowa, które padły, ponieważ uczestniczyłam w obradach Sejmu zdalnie. Natomiast słychać było doskonale - przyznała 5 czerwca posłanka Magdalena Sroka z Porozumienia (w Sejmie klub Prawa i Sprawiedliwości).
Wniosek jest prosty, choć trochę zaskakujący - z daleka słychać lepiej.
Autor: Maciej Mazur / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24