Władze Mielna miały dość picia i zakazały sprzedaży piwa, wina i wódki po godzinie 23. Na to pomysłowi sklepikarze wystawili stoliki i razem z klientami udają, że są w barze.
Mielno zakazało sprzedaży alkoholu po godzinie 23. Tyle, że w imprezowej stolicy lata na prohibicję nikt czasu nie ma. - Człowiek nie zawsze ma czas, żeby kupić przed 23 - mówi mówi jeden z turystów.
Dlatego sklepy zaczęły udawać restauracje, a sprzedawcy - Greka. Na jednym z nich zawisła kartka o następującej treści "Lokal gastronomiczny. Alkohol otwieramy! Prosimy klientów o konsumpcję na miejscu".
- Sprzedajemy otwarty alkohol po 23 - słyszymy. Czyli to jest sklep, który po 23 zmienia się w punkt gastronomiczny? - Można tak powiedzieć - pada odpowiedź.
Bo zakaz mówi o alkoholu "do spożycia poza miejscem sprzedaży". Dlatego w Mielnie sprzedawca w sklepie - jak kelner w knajpie - i piwo otworzy, i do stolika - zaprosi. - Trochę oszustwo, ale jakoś trzeba sobie jednak radzić na rynku, prawda? - przekonuje jeden z turystów. - Bardzo dobry projekt, z tego względu, że nasz rząd nie pozwala nam się napić na weekendzie - dodaje inny.
"Zmienić kulturę picia"
Rząd, to prawda, ustawą dał możliwość nałożenia zakazu, ale to samorząd decyduje, czy z prohibicji skorzystać. A z samorządem w Mielnie żartów nie ma. Urzędnicy sprzedawców chcą kontrolować, a imprezowiczów - uczyć manier.
- Łamanie prawa miejscowego to cofnięcie koncesji na trzy lata - ostrzega Mirosława Diwyk-Koza, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Mielnie. - Chcieliśmy też zmienić kulturę picia, wracają do nas rodziny z dziećmi, co nas cieszy - przekonuje.
Za to przykładnym poznaniakom do głowy by nie przyszło, żeby przepis tak otwarcie obchodzić. Dlatego monopolowe w Poznaniu po prostu zamykają. - Duża utrata klientów, i to bardzo duża utrata klientów - boleje pan Przemysław, sprzedawca z Poznania.
W Poznaniu alkoholu sprzedawać nie można po godzinie 22, ale tylko na Starym Mieście. - Mieszkam tu i hałas mi przeszkadza, więc jestem wielką fanką tego pomysłu - mówi Katarzyna, poznanianka.
W Bytomiu już też - jak makiem zasiał. Nie ma zmiłuj. - Nocni awanturnicy po prostu robili burdy - wspomina Iwona, mieszkanka Bytomia.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN