Codziennie kilka ciężarówek przywozi i wyrzuca tony śmieci do dawnej kopalni odkrywkowej w powiecie hrubieszowskim. Władze samorządowe twierdzą, że o takim nielegalnym procederze nikt nic nie wie, chociaż trudno nie zauważyć przejeżdżających kilka razy na dobę ciężarówek. Tiry wiozą śmieci i zostawiają w miejscu, które znajduje się w rejonie Nadbużańskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu. Proceder udokumentował reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski.
Jak zarabia się blisko 100 tysięcy złotych dziennie? Wystarczy kilkanaście ciężarówek i dziura w ziemi.
W Strzyżowie pod Hrubieszowem, przy granicy z Ukrainą, znajduje się opuszczona kopalnia odkrywkowa, do której tylko jednego dnia przyjeżdża kilkanaście ciężarówek z kilku województw. Tylko po to, by nielegalnie wysypać śmieci. "Śmieciowe Eldorado" rozkwita w rejonie Nadbużańskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu i w najbliższym sąsiedztwie obszaru Natura 2000.
Odpowiedzialnych za proceder przez ponad miesiąc śledziła ekipa "Faktów".
"Policzek dla polskiego systemu ochrony przyrody"
Co gorsza, okazało się, że bezprawne wysypisko wcale nie jest tajemnicą.
- Starałem się tym zainteresować starostę hrubieszowskiego. Rozmawiałem z nim na ten temat, ale jakoś nikogo to nie interesowało ani nie ruszyło - mówi "Faktom" były starosta powiatu hrubieszowskiego Zdzisław Kosakowski.
- Jest to wręcz policzek dla polskiego systemu ochrony przyrody, dla Ministerstwa Środowiska, dla Unii Europejskiej i dla nas jako dla obywateli - mówi podkreśla Sławek Brzózek z fundacji "Nasza Ziemia".
I chociaż trudno nie zauważyć jak kilkanaście ciężarówek wypełnionych tonami śmieci w dzień i w nocy przejeżdża przez środek pola, lokalne władze, straż graniczna, policja i prokuratura wydają się nie zauważać problemu.
- Pan ma jakieś informacje, które są nieprawdziwe, bo tam nikt śmieci nie wysypuje i to jest nieprawda - przekonuje w rozmowie z "Faktami" Piotr Różański, naczelnik wydziału geodezji starostwa powiatowego w Hrubieszowie.
W 2017 roku starosta wydał decyzję, która zezwala na rekultywację terenu za pomocą kompostu wytworzonego z odpadów zielonych, minerałów (piasku i kamieni) oraz gleby i ziemi.
Skąd więc tony śmieci? - Myślę, że z 10 kontroli tam było. Przyjeżdżaliśmy i niczego tam nie widzieliśmy. Jak zobaczyliśmy, że jakieś butelki tam są, to oczywiście nakazywaliśmy temu wykonawcy, żeby było to sprzątane. Ale nigdy niczego nie stwierdziliśmy - podkreśla Anna Piotrowska ze starostwa powiatowego w Hrubieszowie.
- Tyle tych kontroli było, gdzie na prawdę i wojewódzki inspektorat ochrony środowiska, i prokuratura, i policja, i straż graniczna i nikt tego nie stwierdził. Myśmy też nie stwierdzili - dodaje wicestarosta Czerwonka.
Ogromne pieniądze
Na nielegalnym procederze można zarobić ogromne pieniądze. - Te firmy mogą zarabiać od 40 do 20 milionów w skali roku - mówi Monika Falkiewicz z Fundacji "Ekopatrol Dolny Śląsk". - Tam zaraz powinna wkroczyć policja, prokurator i zamknąć ten cały biznes - ocenia ekolog Adam Wajrak. - Jeżeli po emisji tego materiału tam natychmiast nie wkroczy policja, to ja powiem za ministrem Sienkiewiczem, że polskie państwo to kamieni kupa - dodaje.
Ekipa "Faktów" chciała sprawdzić wszystkie miejsca, skąd śmieci trafiają na nielegalne wysypisko. Jednak firmy, które zarabiają na brudnym procederze miliony złotych rocznie, starały się robić wszystko, żeby to utrudnić.
W trakcie jazdy za ciężarówką wywożącą śmieci reportera "Faktów" zatrzymał policja. Dostała zgłoszenie od od kierowcy, który "się bał, że chcecie mu zrobić krzywdę" - tłumaczył policjant.
Ale nielegalne wysypisko to nie tylko ogromne pieniądze. - To może doprowadzić do zatrucia osób, które będą tam przebywać, bo to są silnie oddziałujące na układ oddechowy człowieka substancje – przestrzega Sławek Brzózek z fundacji "Nasza Ziemia".
W ciągu jednego dnia w Strzyżowie pojawia się nawet 13 ciężarówek. Do ziemi trafia ponad 300 ton śmieci. Ich legalne składowanie kosztowałoby 90 tysięcy złotych.
Autor: Wojciech Bojanowski, dln / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN