Instytut Solidarności i Odwagi - to brzmi dumnie i kosztuje bardzo dużo. Konkretnie 75 milionów złotych. PiS tworzy instytucję, która ma "upamiętniać osoby zasłużone dla Polski w kraju i za granicą". Wydaje się, że już mamy instytucje, które to robią i to nie od dziś.
Instytut Solidarności i Odwagi, a może i Męstwa - bo taką zmianę nazwy już zaproponowano na posiedzeniu sejmowej komisji kultury. Męstwo, jak mówi wiceminister kultury Magdalena Gawin, to coś więcej niż odwaga i za nie wypadałoby podziękować.
- Uważamy, że Polska ma bardzo duży dług. Polska jako państwo i Polska jako naród, wobec tych osób, które ratowały Polaków podczas II wojny światowej. Zauważmy, że nie zostali odznaczeni Ukraińcy, którzy ratowali Polaków na Wołyniu - uzasadniała.
To ma być taki polski instytut Yad Vashem,prowadzący badania, sprawdzający archiwa i nagradzający zasłużone osoby specjalnym orderem, który wręczałby prezydent.
Zaczynają się pytania, po co, skoro prezydent już to robi, a Senat, Polska Fundacja Narodowa, IPN, PAN, archiwa państwowe, Ośrodek KARTA, Żydowski Instytut Historyczny, Europejskie Centrum Solidarności i wiele innych instytucji już po części zajmują się tym, czym ma się zajmować nowa instytucja. Inna inicjatywa pani wiceminister to Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami imienia rotmistrza Pileckiego.
"Chodzi tylko o kolejną posadę, kolejnego dyrektora"
Według opozycji nawet jeśli nowa inicjatywa jest równie szlachetna to po ostatnich wydarzeniach z Polską Fundacją Narodową i tym, na co ona wydawała pieniądze, trudno zaufać rządowi. Zwłaszcza, gdy w grę znowu wchodzą duże pieniądze, tym razem z państwowej kasy, którymi można byłoby wspomóc te instytucje, które już działają.
- A ponieważ nie wybrano takiej drogi, to rozumiem, że chodzi tylko o kolejną posadę, kolejnego dyrektora, o kolejnych zaufanych - komentuje Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO).
Opozycja przypomina, że przecież jest IPN, który mógłby zając się tym, co Instytut Solidarności i Męstwa. Zwłaszcza, że IPN na braki finansowe nie może narzekać.
- W tym roku jego budżet wyniósł 289 milionów złotych, w przyszłym będzie znacznie większy - 400 milionów złotych. Dla porównania PAN dostanie 5 razy mniej - zwróciła uwagę Urszula Pasławska (PSL).
Dodatkowe zadania
Pani minister tłumaczy, że nowa instytucja ma zatrudniać niewielką grupę osób, że siedemdziesiąt pięć milionów złotych to pieniądze nie na jeden rok, a na wiele lat, że jeśli chcemy przeprowadzić gruntowne badania archiwów, to nie można tym obciążać istniejących instytucji. - Oczywiście można zrobić tak, że my dołożymy zadania archiwom, tylko to będzie niemożliwe do spełnienia. To zostanie tylko na papierze - argumentuje Gawin.
Jest jeszcze coś innego, co krytykują posłowie - tempo, jakie towarzyszy powołaniu Instytutu. Pierwsza wzmianka o nim pojawiła się tydzień temu. W czwartek ustawa była już po sejmowych czytaniach i pracach w komisji.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN