Skarżą się na molestowanie, zgłaszają problem i wylatują ze służby, a ich prześladowcy zostają - tak opisują to dwie byłe żołnierki Żandarmerii Wojskowej. Nie dają się uciszyć. Mówią, że dość już zamiatania takich spraw pod dywan.
Kapral Anna swojego munduru już nigdy nie włoży. Właśnie została zwolniona ze służby w Żandarmerii Wojskowej. Poprosiła o anonimowość i zmianę imienia w materiale. W październiku jej krzywdę opisali dziennikarze portalu Onet.pl. - Dla mnie to jest porażka życiowa. Starałam się służyć Ojczyźnie, ale ta Ojczyzna nie obroniła mnie - mówi.
Ukarała ją za poskarżenie się na mobbing i molestowanie, które w jej przypadku zaczęło się od wulgarnych SMS-ów. "Najjaśniejsza pani, będę wiernym psem. Moja buzia niech służy Ci za ..." - to jeden z nich. - Nagle pada stwierdzenie generała: znowu mamy problem z S., znowu mamy molestowanie - wspomina kapral.
"Góra trzyma jego stronę"
SMS-y były anonimowe, ale rozkaz podjęcia nocnej służby - już nie. - "Masz zostać i koniec". Po czym pada stwierdzenie: "bo ja też zostaję na noc" - relacjonuje. - Myślałam, że on chce mi otworzyć drzwi. Nie spodziewałam się, że on mnie złapie za pierś - wspomina.
Uderzyła pułkownika S. w twarz, potem zaczęła się seria szykan. Wysłała skargę do Ministerstwa Obrony Narodowej, a resort odesłał jej skargę do ŻW. Wkrótce jej służbę oceniono na dostateczną. Czyli dostatecznie nisko, by zwolnić.
Wskazany w artykułach przełożony służy dalej na swoim stanowisku. - W żaden sposób nie został ukarany. Chodzi uśmiechnięty, bo góra trzyma jego stronę - mówi kpr. Anna.
- Jestem przerażony tą sytuacją, bo spodziewałem się, że po pierwszych publikacjach minister Macierewicz i jego ludzie, pełnomocnik do spraw kobiet, uderzą pięścią w stół i zadziałają - komentuje Tomasz Siemoniak.
Odwrócona sytuacja
Kapral Anna nie była jedyną. To historia porucznik Marii. - Doprowadzono do sytuacji zwolnienia mnie ze służby i uważa się problem za rozwiązany - mówi. Porucznik Maria miała problem wieloletniego nękania. Zaczęło się od niewinnych SMS-ów. Później był etap jeżdżenia za nią.
- Rodzaj stuprocentowej kontroli nade mną: co robię, gdzie jestem. Wybuchy zazdrości. To wszystko narastało - wspomina.
Odrzucane zaloty wywołać miały szykany w pracy. Doprowadziły ją do stanów depresyjnych, jak stwierdził lekarz, typowych dla ofiar mobbingu. Wreszcie ujawniono, że choruje na stwardnienie rozsiane. Spektakularne sukcesy prowadzonych przez nią śledztw nic nie znaczyły. Została zwolniona.
- Odwrócono sytuację, że nie ja jestem ofiarą, tylko pan pułkownik - ocenia. - Osoba ujawniająca problem staje się problemem dla wojska, nie osoba, która problem tworzy - dodaje.
Kobiety odchodzą ze służby
A praw kobiet w MON ma bronić rzeczniczka resortu. - Wszystkie sprawy związane ze sprawami kobiet w jednostkach wojskowych są wyjaśniane, zostały skierowane do prokuratury. Obecnie czekamy na wyjaśnienia - zapewnia ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Ile pokrzywdzonych kobiet w wojsku jeszcze komuś się poskarży? - Nie chcą sprawy ujawniać, jeśli są to sprawy wielkiego kalibru, takie jak gwałty, przemoc seksualna, po prostu odchodzą ze służby, więc to jest dramatyczny problem - mówi Anita Kucharska-Dziedzic z Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet "Baba".
Zarówno Anna, jak i Maria, o swój honor zamierzają walczyć w sądach. - Oni nie mają żadnych hamulców, czyli jest przyzwolenie z góry - ocenia kapral Anna.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN