Od referendum minęło 2,5 roku, do brexitu zostało 13 tygodni, a wciąż nie wiadomo na jakich warunkach Wielka Brytania opuści Unię i jakie brexit będzie miał konsekwencje dla miliona Polaków uczących się, pracujących i mieszkających na Wyspach.
To mogą być ostatnie chwile beztroskiego wydawania pieniędzy i ucieczki od słowa "brexit", które prześladuje mieszańców Wysp od ponad dwóch lat, i które wśród mieszkających tam Polaków wywołuje wielką niepewność.
- Mam wielu znajomych. Też tysiące Polaków wyjeżdża, wraca, bo coraz mniej się opłaca tu żyć. Inflacja idzie w górę, wszystko drożeje, w tym żywność głównie, w Londynie szczególnie czynsze. Bardzo dużo ludzi wyjeżdża, bo przestaje się im tu opłacać żyć - tłumaczy Krzysztof Dalewicz.
Szpitale i apteki gromadzą zapasy
Nie tylko Polacy nie wiedzą co stanie się za 93 dni. Nie wiedzą tego też w porcie w Dover, przez który na Wyspy dociera więcej niż polowa importowanych towarów, ani w szpitalach i aptekach, które już gromadzą zapasy leków na wypadek wystąpienia z Unii Europejskiej bez żadnej umowy.
- Mamy zapasy, których przygotowanie zlecił nam rząd, ale jeśli sprawy pójdą źle, sześciomiesięczne rezerwy nam nie wystarczą. Będzie potrzebne otwarcie nowych portów i mostów powietrznych - uważa Mike Thompson, prezes brytyjskiej izby farmaceutycznej.
Podobnie alarmujący ton mają wypowiedzi szefów największych firm, których rząd na tajnych spotkaniach miał uprzedzić o spodziewanych kłopotach, które mogą trwać nawet przez pół roku. A to i tak optymistyczny scenariusz. Premier Theresa May w ostatniej chwili odwołała głosowanie nad wynegocjowaną przez siebie umową w sprawie wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.
Theresa May obiecała posłom, że decyzje będą mogli podjąć w trzecim tygodniu stycznia, ale nic nie wskazuje na to, by w parlamencie znalazła się większość, która byłaby gotowa poprzeć umowę z kontrowersyjnym mechanizmem awaryjnym dla Irlandii Północnej. A to sprawia, że brexit bez umowy staje się bardziej prawdopodobny.
"Zrobimy to z szeroko otwartymi oczami"
Niemal cała opozycja chce tego uniknąć i wzywa do zorganizowania referendum w sprawie umowy spisanej przez obecny rzad z Brukselą.
- Wtedy, jeśli decyzja narodu brzmieć będzie "musimy wyjść", to zgoda, ale przynajmniej zrobimy to z szeroko otwartymi oczami. Bez tych bzdur, jak to wszyscy rozumieli za pierwszym razem. Możliwe konsekwencje? Ja nie wyobrażałam sobie ich wszystkich i większość innych posłów też nie - twierdzi Margaret Beckett, posłanka Partii Pracy.
Rząd na powtórkę referendum zgodzić się nie chce, a rozczarowanych efektem negocjacji Theresy May z Brukselą przybywa nie tylko w Londynie, ale i na północy Szkocji.
- Nawet jak dostaniemy ten cały brexit to i tak nie odzyskamy kontroli. Nigdy nie będziemy mieć takich praw jak choćby Norwegowie, którzy się z Unią dogadali - przekonuje jeden z mieszkańców.
A od dogadania się zależy los szkockich rybaków, brytyjskich firm i Polaków na Wyspach.
Autor: Maciej Woroch / Źródło: Fakty TVN