Zostawiłam polską edukację w dobrym stanie - mówi Anna Zalewska. Z nieodłącznym uśmiechem na twarzy, ale teraz już z Brukseli. Dla polityków opozycji te słowa brzmią jak ponury żart. Ich zdaniem - odbywa się zrzucanie winy na samorządowców. I to oni mają rozwiązać wszystkie problemy.
Anna Zalewska dziś z dystansu, jaki daje korytarz w Parlamencie Europejskim, podsumowała swoją reformę w polskiej szkole.
- Ja przede wszystkim żałuje, że dzisiaj nie mogę być na zakończeniu roku szkolnego, dlatego że chciałam pożyczyć uczniom i rodzicom dobrych wakacji - zapewnia Anna Zalewska, była minister edukacji narodowej, a obecnie eurodeputowana z ramienia PiS.
To aktywność w Brukseli uniemożliwiła byłej minister edukacji obecność na uroczystym zakończeniu roku szkolnego. Anna Zalewska, do niedawna odpowiedzialna za reformę szkolnictwa, która wciąż trwa i z którą na jesieni będą mierzyć się szkoły, nie znalazła czasu, by wraz z uczniami i nauczycielami wziąć udział w uroczystościach podsumowania roku szkolnego. Jednak była minister jest zadowolona z tego, jak wyglądały 4 lata jej rządów i tego, jak obecnie wygląda polska szkoła.
- Wynik wyborczy pokazuje, że wyborcy zaakceptowali te zmiany, choć pewnie też w różnych momentach mieli wątpliwości - uważa Anna Zalewska.
Ze strony polityków opozycji, nauczycieli, byłych ministrów edukacji i części samorządowców pod adresem Anny Zalewskiej padały wyłącznie bardzo surowe oceny.
- Krajobraz, który pozostawia, to jest jak krajobraz po bitwie, to są zgliszcza edukacji, to są zgliszcza prestiżu nauczyciela - mówi Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.
- Ta reforma się nie udała. Minister się wstydzi za to, co zrobiła, więc postanowiła uciec - uważa Joanna Kluzik-Rostowska, była minister edukacji z ramienia PO.
"Mamy generalnie chaos"
Następca minister Zalewskiej, który ze skutkami reformy edukacji zderzy się w czasie jesiennej kampanii wyborczej, zmian wprowadzonych przez PiS broni. A problemy, o których się mówi, nazywa kolejnymi "strachami na Lachy".
Minister, wzorem swojej poprzedniczki, do uczniów i nauczycieli wysyła wyłącznie uspokajające sygnały. Na pytanie o brak miejsc i tłok w szkołach ponadpodstawowych odpowiada, że problemu nie ma i nie będzie, ale już po szczegóły odsyła do prezydentów miast.
- Pani minister mówiła "nie ma żadnego problemu". Myśmy przygotowali 43 000 (miejsc w szkołach - przyp. red.). Mówiliśmy "ministerstwo, halo, uwaga, niektórzy nie wybiorą techników". Natomiast my się przygotujemy. Będzie 47 000 miejsc - mówi Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
- Pan prezydent Trzaskowski niestety na zakładników wziął rodziców i dzieci. Dlatego, że pozwolił na absolutny bałagan - uważa Anna Zalewska.
Spór o sytuacje w warszawskich szkołach pokazuje, jak w praktyce PiS próbuje ciężarem i obowiązkiem przeprowadzenia rządowej reformy obarczyć samorządowców.
- Myśmy zwracali uwagę na wszystkie te problemy, które dzisiaj wybuchły nam w twarz, przewidywaliśmy to wszystko, tylko że rząd po prostu się kompletnie do tego nie przygotowywał - tłumaczy Trzaskowski.
- Mamy generalnie chaos. Ja trochę z drżeniem serca będę czekał na pierwszy dzwonek - mówi Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi.
Pierwszego września, gdy podwójny rocznik uczniów przekroczy próg każdej średniej szkoły, Anna Zalewska będzie to już obserwować z perspektywy fotela w europarlamencie.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24