Kiełbasa wybiorcza ma smak pączka. Zamiast standardowej kawy zdarza się sok marchewkowy. Ostatnia prosta przed wyborami, ostatnie dni na zdobycie poparcia. Dla kandydatów to pracowity czas. Wyborców kuszą nie tylko politycznymi obietnicami. Czasami pomysłowość kandydatów zaskakuje. Zwłaszcza wtedy, gdy zamiast tradycyjnej ulotki czy wyborczego plakatu w ruch idą inne, nierzadko oryginalne gadżety.
W Szczecinie kandydaci na targowiskach usiłowali przekonać potencjalnych wyborców ogromnym garem paprykarza. Na ten pomysł wpadł kandydat Koalicji Obywatelskiej do Sejmu Artur Łącki. - Będziemy państwa częstować paprykarzem! Paprykarzem zrobionym z naszego dorsza - nawoływał. Ale nie tylko on do serc wyborców postanowił trafić przez żołądek. W terenie - kuszą owocami czy poranną kawą. Marcin Bosacki, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Senatu wręczał kubek kawy, wraz z wyborczą ulotką. Z kolei Adrian Zandberg postawił na coś słodkiego, na pączki. - Takie gesty są po to, żeby pokazać, że się staramy, że nam zależy - wyjaśnia politolog dr hab. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jedno jest pewne - tradycyjne ulotki i plakaty, choć ważne, mogą nie wystarczyć. Żeby zdobyć głosy tych niezdecydowanych trzeba się wyróżnić, więc ważna jest pomysłowość.
- Rozdawanie czegokolwiek to jest element kampanii bezpośredniej, a ludzie pamiętają takie właśnie sytuacje, w których coś dostają - mówi dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Sok marchwiowy, ziemniaki
Wyborcza kiełbasa ma różne smaki. Niekiedy, jak w kampanii Arkadiusza Marchewki, kandydata Koalicji Obywatelskiej do Sejmu - smak naturalnego soku. - Skoro mam na nazwisko Marchewka, to częstuję mieszkańców świeżym, zdrowym sokiem marchewkowym - mówi. Z kolei Edward Kosmal, kandydat Prawa i Sprawiedliwości do Senatu, postawił na polską żywność - do ulotki ze swoim zdjęciem i programem gratisowo dołączył... ziemniaki. - To są bardzo smaczne ziemniaki i jeżeli wracamy do miasta, to właśnie spotykamy się z opinią: bardzo dobre! Jeszcze byśmy chcieli! - opowiada Kosmal. Nie ważne co, ważne by dać coś od siebie. Coś, co na przykład dobrze się kojarzy i jest praktyczne - ot choćby skrobaczka do szyb czy zapach do samochodu. Czym pachnie Lewica? Dariusz Wieczorek, kandydat Lewicy na posła, wyjaśnia: - W tym momencie pachnie wanilią. Takie zapachy do samochodu (są po to - przyp. red.), żeby pamiętać o Lewicy i żeby Lewica dobrze się kojarzyła.
- Im są one bardziej praktyczne, tym jest większe prawdopodobieństwo, że nie zostaną wyrzucone do kosza - mówi Flis. I wylicza: torby, wlepki i wszelkiego rodzaju zawieszki. Wśród mniej i tych bardziej oryginalnych wyborczych gadżetów pojawiły się nawet nietuzinkowe propozycje ze zdjęciem Aleksandra Kwaśniewskiego: otwieracze do piwa. Z magnesem na lodówkę.
Przekonujące małe rzeczy
- Takie małe rzeczy są przekonujące, zwracają uwagę, ale trzeba po prostu wiedzieć na kogo się głosuje - mówi mieszkanka Szczecina. Inni zauważają, że liczą się czyny, a nie takie prezenty.
Rafał Mucha, kandydat PiS do Sejmu na briefing przyszedł z... pszczołami. - Dzięki nim pozyskujemy zdrową, polską żywność - mówił. - Przyniosłem tutaj, żeby zademonstrować, owady, które są najbardziej znane z tej roli - obwieścił, dodając, że prezentuje pszczoły miodne. Pytanie czy, i na ile, oryginalność i nieoczywiste gadżety się sprawdzą? Według ekspertów taka strategia na decyzję twardego elektoratu raczej nie wpłynie. Wpłynąć może za to na tych, którzy polityką niekoniecznie się interesują. - Im bardziej szokujące, ale pozytywnie szokujące skojarzenie, tym większe prawdopodobieństwo, że tuż przed wyborami, czy w dniu wyborów, (głosujący - przyp. red) przypomną sobie: a dostałem coś takiego, co zapamiętałem, w związku z tym zagłosuję na tego kandydata - wyjaśnia prof. Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Autor: Aneta Regulska / Źródło: Fakty w Południe
Źródło zdjęcia głównego: tvn24