Reporter „Faktów” TVN w Katowicach. W redakcji pracował od 2006 r. Pod ziemią, w górach czy w powietrzu - starał się poznawać i odkrywać dla widzów programu nie tylko Śląsk.
Zginął 23 października 2014 r. w wyniku eksplozji gazu w kamienicy w Katowicach.
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik w katowickim studiu Faktów TVN
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik w katowickim studiu Faktów TVN
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik w katowickim studiu Faktów TVN
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik w katowickim studiu Faktów TVN
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik
Fot. Archiwum Faktów TVN
Dariusz Kmiecik
Nigdy nie przypuszczał, że zostanie dziennikarzem. Gdy kończył szkołę podstawową, wiązał swoją przyszłość z informatyką. Ale po czterech latach w liceum, w klasie o profilu informatycznym, postanowił zdawać na socjologię na Uniwersytecie Śląskim. Dziennikarstwem zajął się trochę przypadkowo, w 2001 roku, gdy jako student pojawił się na praktykach w TVP Katowice. Został tam na dłużej. Najpierw jako reporter, później wydawca. Relacjonował m.in. pielgrzymkę Benedykta XVI do Bawarii oraz katastrofę hali MTK. W listopadzie 2006 roku trafił do redakcji "Faktów". Przez 8 lat odkrywał i przybliżał widzom TVN nie tylko Śląsk. Relacjonował również najważniejsze wydarzenia w Czechach, Słowacji, Austrii, czy w Niemczech.
Prywatnie był amatorem brydża i piłki nożnej.
Oto ostatnie materiały Dariusza Kmiecika.
Wideo: Dariusz Kmiecik / Fakty TVN 18.10.2014 | Rośnie liczba ofiar wybuchu w kopalni Mysłowice-Wesoła
Nieco rozczarowani muszą się czuć zarówno ci, którzy spodziewali się łatwego zwycięstwa, jak i ci, którzy wieszczyli sromotną porażkę polskich piłkarzy. Na nic też obliczenia, z których wynikało, że jeśli wygramy ze Szkocją, to awansujemy do pierwszej 30 rankingu FIFA. Ale ten wtorkowy mecz – o wiele bardziej niż historyczne zwycięstwo z Niemcami w sobotę – pokazał, w jakim miejscu jest nasza reprezentacja.
Przed meczem była ogromna presja, teraz jest nieadekwatna do sytuacji euforia. Bo przeglądając komentarze kibiców i memy po sobotnim meczu, można odnieść wrażenie, że zdobyliśmy Mistrzostwo Świata, a przynajmniej – awansowaliśmy do finału.
Zadzwonił telefon. Podobnie jak 8 i 5 lat temu, gdy najpierw wybuch metanu zabił 23 osoby w kopalni Halemba, a później 20 w kopalni Wujek Ruch Śląsk. Pomyślałem, że to niemożliwe, by ktoś po raz kolejny igrał ludzkim życiem, że to może rzeczywiście nieszczęśliwy wypadek. Choć każdy, kto ma trochę pojęcia o tej branży wie, że tu do nieszczęśliwych wypadków dochodzi niezwykle rzadko.
Większość siatkarzy, którzy w niedzielę wywalczyli złoto, osiem lat temu, gdy też walczyliśmy z Brazylijczykami w finale Mistrzostw Świata, oglądała te zmagania w telewizji. Mieli wtedy po kilkanaście lat i mogli tylko marzyć, by kiedyś zagrać w takim finale i go wygrać.
To były pasjonujące mistrzostwa. Pełne porywających pojedynków, pięknych bramek i ogromnych emocji w rzutach karnych. Tego wszystkiego – poza golami – nie brakowało też w czasie finału. Pojedynek bez bramek zawsze sprawia wrażenie mniej atrakcyjnego. Ale ten finał był popisem taktycznej dyscypliny i kondycji godnej maratończyków.
To oczywiście slogan, którego używa część mężów, by przekonać swoje żony, że kilka godzin dziennie spędzanych przed telewizorem to wbrew pozorom nie strata czasu. Ale w czasie TYCH mistrzostw świata naprawdę mam poczucie, że uczestniczę w piłkarskim misterium. Takim, które zdarza się rzadziej niż raz na cztery lata.
To manipulacja i brudna gra prywatnego pogotowia Falck – grzmi dyrektor łódzkiego pogotowia ratunkowego. To brutalna rzeczywistość, dobrze, że wyszła na jaw – odpowiada Falck. Kto w tej historii ma rację?
„To je gańba” – tak krótko i treściwie wielu Ślązaków mówi o tym, co dzieje się wokół Stadionu Śląskiego. W czerwcu minie 20 lat odkąd zaczęto go modernizować. Wielkiej fety i przecinania wstęgi nie będzie, choć ktoś powinien zorganizować stypę i zaprosić wszystkich, którzy odpowiadają za tę rekordową przebudowę i wymazanie Stadionu Śląskiego nie tylko z piłkarskiej mapy Polski.
Dawno polski sportowiec nie wzbudził tylu niesportowych emocji. Dawno żaden czynny zawodnik tak otwarcie nie powiedział, że w kraju, w którym żyje, nie ma perspektyw. I dawno tak wprost nie oberwało się nam, dziennikarzom. To wszystko w czasie jednej konferencji tenisisty Jerzego Janowicza. Internet się podzielił. Jedni mówią, że jest gburem, inni – że w końcu ktoś powiedział prawdę.
Deszcz leje, a oni skaczą. Konkurs? Nie, zwykły trening. Trenerzy rozstawili im na pachołkach tyczki, a oni – nie zważając na deszcz – trenują. Dlaczego? Bo nie skakali w drużynówce, a chcieli jak najlepiej wypaść w ostatnim konkursie indywidualnym. Nie można im odmówić ambicji i pracowitości. Reprezentacja skoczków liczy się w świecie i pnie się w górę w narciarskich rankingach. Reprezentacja piłkarzy z taką samą regularnością bije rekordy spadków.